środa, 24 grudnia 2014

Szósty

Kochani, 
ode mnie- dla was.
Wesołych Świąt

*****


Wyjechał. Zostawił ją samą. Walizki, które jeszcze wieczorem stały w korytarzu, gdzieś zniknęły. Nie dało się również nigdzie dostrzec jego blond czupryny, na stole też nie stał pusty kubek po wypitej kawie jak każdego ranka. Oparła się o ścianę i westchnęła cicho. Jeszcze kilka dni temu oddałaby wszystko, żeby pobyć sama. Teraz jednak czuła się nieswojo. Brakowało jej obecności blondyna, lubiła gdy krzątał się w pobliżu. Założyła na siebie jego bluzę, która wisiała w przedpokoju, zakluczyła mieszkanie i zapukała do drzwi obok. Otworzyła jej zaspana Sandra, która bez słowa wpuściła ją do środka.
-Masz fajki? -zapytała bezpretensjonalnym tonem kierując się w stronę balkonu. Była przekonana, że tam je znajdzie. Sandra podążyła w ślad za nią.
-Przecież ty nie palisz.- stwierdziła blondynka podając przyjaciółce zapalniczkę. -To tylko kilka dni. Szybko zleci. - wzięła papierosa z paczki i szybko go odpaliła. Zaciągnęła dym do płuc i po chwili go wypuściła.
-Ale tu wcale nie chodzi o Michaela.- zaprzeczyła momentalnie, jednak jej głos nie brzmiał pewnie. Obie wiedziały, że kłamie. -Ja zwyczajnie nie lubię siedzieć sama w domu, więc przyszłam do ciebie.- wyznała zaciągając się dymem. Sandra kiwnęła tylko twierdząco głową. Paliły w milczeniu. Obie miały wiele do powiedzenia, jednak żadna nie chciała psuć ciszy powstałej między nimi. Jeszcze przed wypadkiem mówiły sobie o wszystkim bez najmniejszej krępacji, teraz coś było nie tak. Sandra zgasiła papierosa pozostawiając go w popielniczce i głośno westchnęła.
-Chodź, zrobię ci śniadanie.- nie czekając na reakcje przyjaciółki wróciła do mieszkania. Wiedziała, że ta dwójka cały czas jest w sobie zakochana, oni zwyczajnie się zagubili w swoich uczuciach. Wstawiła wodę oraz wyjęła z szafki patelnię, a z lodówki kilka jajek. Przygotowała jajecznicę i nałożyła ją na talerzyki. Właśnie w tym momencie do kuchni wróciła Meggi.
-Nawet nie wiesz jaka jestem głodna.-powiedziała podchodząc do zlewu by umyć ręce, po czym szybko usiadła do stołu.
-Domyślam się, znowu schudłaś ostatnio. - Sandra nie myliła się. Meggi, która od dziecka była drobna, po wypadku wychudła jeszcze bardziej. Ona sama nie przejmowała się tym, jednak jej najbliżsi bardzo się niepokoili z tego powodu.
-To wszystko przez stres. Sama rozumiesz. Uczelnia. Michael. Wspólne mieszkanie. Ostatnio bywa tak, że czuję się kimś obcym w swoim własnym ciele. -Upiła łyk kawy, którą Sandra przygotowała w międzyczasie. -Gubię się już w tym wszystkim. A ty jak to widzisz?-spojrzała w oczy przyjaciółki.
-Mi się wydaje, że ty nadal kochasz Michaela, ale boisz się tego uczucia. -skwitowała blondynka na co druga odwróciła wzrok. Na jej twarzy pojawił się rumieniec zakłopotania.
-Boję się. Wszystko jest dla mnie obce i nowe. Z jednej strony jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem, z drugiej jednak coś mnie do niego ciągnie. Chciałabym sobie przypomnieć to wszystko, ale nie mam na to żadnego wpływu.- westchnęła dopijając kawę. Odstawiła pusty już kubek na blat i zaczęła wodzić palcem po kubku tworząc bliżej nieokreślone wzory. -A jak między tobą a Gregorem? -źrenice Sandry momentalnie się poszerzyły, a na jej twarzy zagościł promienny uśmiech. Miłość, która od niej wprost promieniowała była czymś budującym na duchu.
-Jest cudownie.- wyznała- Po powrocie ze zgrupowania zabiera mnie na urlop gdzieś w tropiki. Odnoszę wrażenie, że zamierza mi się oświadczyć. -iskierki szczęścia tańczyły w jej oczach a Meggi widząc radość przyjaciółki poczuła ciepło w sercu.
-Tak bardzo się cieszę. -przytuliła przyjaciółkę -Mam rozumieć, że będę druhną na twoim ślubie?- zażartowała. Meggi dzięki tej wiadomości momentalnie zapomniała o trapiących ją uczuciach, obie były zbyt pochłonięte wstępnym planowaniem ślubu Sandry i Gregora.


*****


W zupełnie innej części Europy w ogromnej sali restauracyjnej przy stole siedziało kilku mężczyzn. Wszyscy dość wysocy i szczupli, a od ich stolika dość często dochodziły wybuchy śmiechu. Wśród nich jedna osoba tylko się nie śmiała. Sprawiała wrażenie nieobecnej. Śniadanie leżało na jego talerzu nietknięte. Trener i koledzy z kadry patrzyli na niego ze współczuciem.
-Co ta miłość robi z człowiekiem- żartowali bardzo często, gdy nie było go w ich towarzystwie. Blondyn ostatnimi czasy wolał przebywać sam. Samotne bieganie było o wiele bardziej kuszące niż siedzenie z kumplami i granie w gry na konsoli. Czasami tylko Gregor do niego dołączał, wtedy jednak biegali w milczeniu. Gregor rozumiał jego uczucia nawet gdy on nic nie mówił, a on był najzwyczajniej w świecie mu wdzięczny za wszystko. Biegając mógł myśleć o wielu sprawach. Najczęściej jednak myślał o niej. Zastanawiał się co robi w danym momencie, co jej się śniło danego dnia, albo czy tęskni za nim. Ich jedyny kontakt ograniczał się do smsowej wymiany „Dzień dobry” każdego ranka, czy też „dobranoc” każdego wieczora.
-Michi, martwimy się o ciebie.- usłyszał pewnego wieczoru od samego Pointnera. -Nie możesz się tak wszystkim zadręczać. Musisz umieć rozdzielić życie prywatne i zawodowe. Od tamtego feralnego dnia nie oddałeś ani jednego poprawnego skoku. Nasz psycholog bardzo chętnie ci pomoże. -blondyn słysząc o psychologu momentalnie zacisnął dłonie w pięści.
-Nie potrzebuję psychologa. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. -krzyknął zrywając się z krzesła, na którym wcześniej siedział. Jego krzyki dało się słyszeć aż na korytarza.
-Jak uważasz. Pamiętaj jednak, że moja oferta jest nadal aktualna i jeśli zmienisz decyzję możesz się w każdej chwili do mnie zgłosić.-mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie.
-To nie będzie konieczne, ale dziękuję. -rzucił oschle blondyn, po czym opuścił pokój zajmowany przez trenera. Ten pozostał sam z problemem. Chciał pomóc młodemu Hayboeckowi, nie chciał, by popełnił ten sam błąd co on kiedyś i przez nieszczęśliwe uczucie zaprzepaścił swoją szansę na sukces. Miłość jest potężnym uczuciem, które zarówno może budować, jednocześnie może zniszczyć wszystko co do tej pory osiągnąłeś. Zawsze ostrzegał swoich zawodników przed miłością i gdy tylko któryś się zakochał, on od razu zaczynał się niepokoić. W jego karierze trenerskiej to właśnie Hayboeck był pierwszym takim przypadkiem. Postawił sobie za główny cel przywrócenie go do formy, bez względu czy będzie z Meggi, czy też nie.


*****


-Nie jestem gotowa- powtarzała po raz kolejny tego dnia. Michael zaśmiał się tylko, po czym dał jej soczystego buziaka w usta. -Mówię ci, ja nigdzie z tobą nie jadę. -założyła ręce na piersiach i zrobiła obrażoną minę.
-Skarbie, to tylko moi rodzice. Nie masz się czego obawiać. -chwycił ją za podbródek i złożył na jej ustach pocałunek, który zaparł jej dech w piersiach. Takie działanie zawsze sprawiało, że ona mu ulegała.
-Ale.. -bała się strasznie tego spotkania, ale jedno jego spojrzenie sprawiło, że uległa. -Dobrze, pojadę, ale jeśli im się nie spodobam to będzie twoja wina. -zaśmiał się widząc jej zaciętą minę.
-Mówiłem ci już, że cię kocham?- przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaśmiała się tak jak on najbardziej uwielbiał.
-Tylko jakiś tysiąc razy. -tym razem to on się zaśmiał. Uwielbiał ją za tą jej szczerość i pogodę ducha. -Naprawdę musimy tam iść? -zrobiła proszącą minę.
-Musimy. Muszę im przecież przedstawić miłość mojego życia. -złapał ją za rękę, co dodało jej otuchy. Bez gadania ubrała płaszcz, który jej podał i wsiadła do jego auta. Po dwóch kwadransach jechania w ciszy dotarli na miejsce. Posiadłość zaparła jej dech w piersiach. Panorama alp była wprost prześliczna, a miejsce już na pierwszy rzut oka wydawało się przytulne.
-Michi jak miło cię widzieć. -kobieta w średnim wieku podeszła do blondyna i objęła go na przywitanie.
-Ciebie również Margaret. -uśmiechnął się do niej. -A to jest Meggi. -przedstawił ukochaną. -Skarbie, to jest Magraret, moja macocha.- kobieta również przytuliła przestraszoną blondynkę, a ona odetchnęła z ulgą. Rodzina Michaela przyjęła ją bardzo serdecznie.
-To co, kiedy ślub?- zapytał młodszy brat Michiego, Alex. Na twarzy blondynki pojawił się rumieniec zakłopotania, jednak blondyn wcale nie przejął się pytaniem.
-Stefan jest starszy, więc to on pierwszy powinien się ożenić. Więc Stefanku mój kochany szukaj wybranki, bo i mnie do ożenku prędko. -wszyscy zebrani przy stole wybuchnęli śmiechem. Blondynka czuła się tam jak w domu. Widząc Michaela wśród najbliższych upewniła się, że przy niej nikogo nie udaje i cały czas jest sobą. Właśnie takiego go pokochała i takiego chciała kochać już zawsze. I na zawsze..




____________________________________________________
Halo, halo, jest tu kto? Pamiętacie mnie jeszcze?
Miałam powrócić do was dopiero po maturze, ale coś w moim wnętrzu kazało mi napisać ten rozdział. 
Dopiero niedawno uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknię za pisaniem i za wami. 
Niestety matura jest w tym momencie najważniejsza, a mówiąc szczerze dużo nauki jeszcze przede mną. Jeśli chodzi o to coś powyżej to przepraszam, bo wyszłam już z wprawy. 
Z resztą moje poprzednie wpisy nie były na jakimś mega poziomie, więc ten za bardzo od nich nie powinien odbiegać. Koniec marudzenia, czas na konkrety.

Wesołych Świąt kochani. Bądźcie zdrowi, szczęśliwi i uśmiechajcie się każdego dnia.
 Życzę wam miłości, która sprawi, że zabraknie wam tchu. 
Życzę wytrwałości w noworocznych postanowieniach.
Życzę, by 2015 rok był dla was szczęśliwy. 
I przede wszystkim, życzę byście pozostali sobą.
Wesołych świąt kochani.