Stała przestraszona przed
ogromnym budynkiem zbudowanym w nowoczesnym stylu miętosząc nerwowo
rękaw płaszcza. Wzięła głęboki wdech, sprawdziła po raz
kolejny, czy aby na pewno dźwięki w telefonie są wyciszone i
przekroczyła próg budynku. Będąc tutaj wcześniej z Sandrą nie
czuła takiego stresu, jednak załatwianie spraw papierkowych w
sekretariacie a pójście na zajęcia po tak długim czasie to
zupełnie inna sprawa. Po kilku minutach dotarła pod salę
wykładową, w której frekwencja była znikoma. Usiadła w tyle sali
i zaczęła nerwowo rozglądać się wokół. Zupełnie nieświadomie
cały czas stukała paznokciami w blat ławki, co zdecydowanie nie
spodobało się siedzącej przed nią dziewczynie, bo ta obrzuciła
ją gardzącym spojrzeniem. Ona jednak wcale się tym nie przejęła.
Zaintrygował ją chłopak siedzący kilka ławek przed, który przez
cały czas jej się zawzięcie przyglądał. Poczuła pojawiające
się wypieki na policzkach i odwróciła swój wzrok wgapiając się
w ciemny blat ławki. Trwała by tak pewnie dłużej, ale wykładowca
się pojawił i swą uwagę skupiała na wykładzie. Początkowo jego
słowa nawet ją ciekawiły, jednak później zaczęła się nudzić.
Jak zauważyła nie była jedyną osobą na tej sali, której wykład
nie zaciekawił. Jedni układali pasjansa na laptopie, drudzy
smsowali nie zwracając uwagi na nic, jeszcze inni najzwyczajniej w
świecie gryzmolili coś w notesie, sprawiając wrażenie robienia
notatek. Ona jednak wolała przyjrzeć się chłopakowi, który
wcześniej jej się przyglądał. Wysoki brunet o smukłej sylwetce
gryzmolił coś zawzięcie w notatniku. Przypominał jej Michaela,
który w podobny sposób marszczył czoło analizując swoje skoki.
Zawsze wtedy próbował wyłapać jakiś szczegół, który psuł
cały efekt. Chłopak po raz kolejny odwrócił głowę i wyłapując
spojrzenie blondynki posłał jej szczery uśmiech. Odwzajemniła
uśmiech po czym odwróciła wzrok. On uśmiechnął się delikatnie
pod nosem i powrócił do rysowania w notatniku.
Gdy po kilku godzinach
skończyły się zajęcia on czekał na nią przed budynkiem. Nie
zauważyła gdy do niej pochodził, więc przestraszyła się gdy
chwycił ją za łokieć by się odwróciła w jego stronę.
-Meggi -wyszeptał z
czułością. -Jak miło cię znów widzieć.- przytulił
zdezorientowaną dziewczynę
-A ty jesteś?- zamrugała
dwukrotnie i uśmiechnęła się przepraszająco -Nie wiem czy
słyszałeś..
-Słyszałem o twoim
wypadku -przerwał jej.- Naprawdę mi przykro. A i nie przedstawiłem
się. Max. Poznaliśmy się na pierwszym roku. -zmarszczyła czoło
próbując sobie go przypomnieć, jednak bezskutecznie. -Tak się
właśnie zastanawiałem, czy nie dałabyś się zaprosić na kawę?-
w uśmiechu ukazał szereg białych zębów i choć nie miała
żadnych planów, serce jej podpowiadało by odmówiła.
-Wybacz, ale dziś nie
mogę. -uśmiech na twarzy chłopaka momentalnie zmienił się w
grymas rozczarowania, co nie umknęło uwadze blondynki.- Może
następnym razem.- dodała szybko.
-To do zobaczenia.
-przywołał na twarzy sztuczny uśmiech i odszedł.
-Do zobaczenia.
-odpowiedziała za odchodzącym chłopakiem.
Wróciwszy do domu od razu
wrzuciła się na kanapę i włączyła telewizor w nadziei, że coś
ciekawego przykuje jej uwagę. Zrezygnowana włączyła kanał
muzyczny i rozłożyła się wzdłuż kanapy. Jej myśli błądziły
między chłopakiem z wykładu- Maksem a Michaelem, który miał
wrócić już niedługo. Z jednej strony wyczekiwała tego powrotu,
z drugiej zaś bała się jego bliskości. Zasnęła zapominając
choć na chwilę o dręczących ją niepewnościach udając się do
krainy sennych marzeń. Tutaj również obraz Michaela jej nie
opuszczał, jednak prezentowane obrazy ukazywały ich jako szczęśliwą
parę. Ona ubrana w beżową, zwiewną sukienkę kroczyła obok niego
przyodzianego jasne dżinsowe spodnie i białą koszulę. Spacerowali
boso po soczyście zielonej łące a ich splecione dłonie były w
tyn obrazie czymś zupełnie naturalnym. Ukradkowe spojrzenia i
uśmiechy sprawiały tylko, że przyroda wokół coraz bardziej
rozkwitała. Radosny śpiew ptaków, niczym nieskażona przyroda i
ich dwoje, których miłość mogła góry przenosić. W pewnym
momencie jednak zerwał się silny wiatr, który poniósł blondyna
gdzieś poza horyzont, pozostawiając tym samym dziewczynę samą.
Niebiańska polana nie była już tą samą. Zieleń trawy zbladła,
przyjazny świergot ptaków ucichł, na jego miejsce pojawiła się
nieprzyjemna cisza. Chciała krzyczeć, jednak nie mogła wydobyć z
siebie żadnego dźwięku. I nagle wszystko zniknęło. Podniosła
się gwałtownie do pozycji siedzącej słysząc dzwonek telefonu.
Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na wyświetlacz telefonu i poczuła
pewne dziwne uczucie w dole brzucha. Gregor nie dzwonił do niej
często, więc z poczuciem niepokoju nacisnęła na zieloną
słuchawkę.
*****
Od samego rana
przepełniony był zupełnie nową energią. Zdenerwowanie na trenera
dawało mu dodatkowej motywacji by udowodnił na co go stać. Można
było to już dostrzec na stołówce, gdy zjawił się pierwszy na
śniadanie. Zaskoczone spojrzenie Koflera, który zawsze jako
pierwszy z kadry zjawiał się w stołówce, dodało mu motywacji do
działania. Przywitał się z kolegą z kadry i powrócił do
konsumowania jajecznicy. Andreas w milczeniu usiadł obok młodego
Hayboecka i co chwila zerkał na niego z niedowierzaniem. Pozostali
Austriacy również zaskoczeni byli widokiem blondyna o tak wczesnej
porze na śniadaniu. Uśmiechu na jego twarzy nie dało się nie
zauważyć, a idealnie ułożona fryzura była czymś wręcz
niespotykanym w ostatnim czasie.
-Naćpałeś się czegoś
czy co? -zapytał Gregor szturchając młodszego kolegę w ramię. -A
może sobie przygarnąłeś na noc jakąś młodą fankę? -Gregor
musiał się szybko odsunąć unikając ciosu blondyna.
-To, że ty -wycelował
palcem w jego pierś- masz skłonności do spraszania sobie panienek
do łóżka, wcale nie znaczy, że ja też tak robię. I aż dziwne,
że Sandra się nie dowiedziała. -wycedził przez zęby.
-Sam wiesz, że to była
jednorazowa sytuacja.- usprawiedliwiał się Schlieri -Poza tym wtedy
byłem po kłótni z Sandrą. Z resztą pieprzyć to. Nie będę się
przed tobą usprawiedliwiał. -podniósł się z krzesła i odszedł
od stołu, skupiając na sobie spojrzenia kolegów z kadry.
-Jak zwykle.- mruknął
pod nosem Michael, dopił zimną już kawę i odszedł od stołu w
ślad za Gregorem. Był zły na siebie. Nie powinien wracać do
tamtej sytuacji. Każdy z nich czasami przeżywał chwile słabości
i każdy radził sobie z nimi w inny sposób. Mu wystarczała gra w
bierki z Koflerem. Czasami Kofler nawet pozwalał mu wygrać, a on z
dziecięcą radością wracał później do swojego pokoju i szedł
spać. Gdy dotarł pod drzwi zapukał cicho i nacisnął na klamkę.
Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem a on dostrzegł
przyjaciela wpatrującego się w panoramę gór.
-Po co przyszedłeś?
-zapytał oschle- Chcesz mi wypominać jeszcze jakieś błędy?
Proszę bardzo. Wal śmiało. -odwrócił się do blondyna i obdarzył
spojrzeniem zimnym jak lód.
-Gregor ja przepraszam.
Wiem, nie powinienem do tego wracać. -wyszeptał zrezygnowany- Sam
wiesz jak jest. -westchnął i przysiadł na idealnie zaścielonym
łóżku, nie przejmując się niezadowoloną miną Gregora. -Odkąd
tu jesteśmy ani razu nie zadzwoniła do mnie. Myślałem, że może
jak wyjadę to coś się zmieni. Ale nie. -Gregor usiadł obok niego
i położył mu dłoń na ramieniu dodając w ten sposób
przyjacielowi otuchy.
-Ułoży się jeszcze.
Zobaczysz. Przecież to uczucie nie mogło całkowicie wygasnąć.
Była tak bardzo w tobie zakochana.. - szatyn się zamyślił nad
czymś. Nie dane mu było dokończyć, bo do pokoju wbiegł zasapany
Kraft, informując ich o trwającym już treningu na siłowni.
Zbiegli w pośpiechu do siłowni, gdzie czekał już na nich
zdenerwowany Pointner. Pokręcił tylko z niezadowoleniem głową, a
oni wzięli się za trening. Trener z niedowierzaniem patrzył na
Hayboecka, który do treningu przykładał się z dawno niewidzianym
entuzjazmem i nawet najcięższe ćwiczenia dla niego wydawały się
być banalnie prostymi. Przez chwilę pomyślał, że może jego
młody podopieczny w końcu poukładał swoje sprawy sercowe, jednak
po chwili odsunął od siebie tą myśl. Zaciętość mająca się na
jego twarzy nie wskazywała raczej na radość czy też nagły
zastrzyk miłości. Pokiwał zrezygnowany głową i skupił się na
pozostałych zawodnikach.
*****
W późniejszych
treningach na skoczni młody Hayboeck również prezentował formę
znacznie lepszą od prezentowanej ostatnimi czasy. Oglądając jego
kolejne skoki kiwał głową z uznaniem, zastanawiając się ile w
tym jest zasługi ich rozmowy. Blondyn potrafił dobrze skakać bez
pomocy psychologa, jednak nadal niepokoił się o niego. Fakt, że
potrafił skupić się na skakaniu wcale nie oznaczał rozwiązania
jego problemów. Zastanawiał się, czy nie powinien odbyć rozmowy z
panną Wagner. Z jednej strony powinien taką rozmowę przeprowadzić,
bo czuł się odpowiedzialny za swojego zawodnika, z drugiej jednak
strony nie chciał ingerować w ich prywatne życie. Postanowił
poczekać z tym do ich powrotu.
Postanowił
skupić się na sprawach bieżących, czyli na pozostałych
skoczkach. To, że Hayboeck w końcu przypomniał sobie jak oddawać
skoki, nie znaczy, że pozostali również byli w szczytowej formie.
Kofler notorycznie spóźniał wybicie, Diethart miał problemy z
pozycją dojazdową, Kraft markował telemark niczym Simon Amman a
Gregor skakał swoje, choć odległości nie były oszałamiające.
Podrapał się po swojej łysiejącej głowie w nadziei, że jakieś
rozwiązanie problemu przyjdzie samo i jednym pstryknięciem palców
jego wszystkie problemy się rozwiążą. Miał tylko nadzieje, że
do zimy sytuacja się ustabilizuje i Austria znów będzie potęgą
jak na Austrię przystało.
Skrzętnie
notował każdy nawet najmniej istotny błąd, który tylko
odnotowywał u zawodników. Odetchnął z ulgą, gdy przyodziany w
zgniłozielony kombinezon Kofler zasiadł na belce, odepchnął się
od niej na dany mu przez niego znak, trafił idealnie w próg i
łapiąc powietrze pod narty osiągnął w swojej ostatniej próbie
rozmiar skoczni. O dziwo Kraft, Schlierenzauer i nawet Diethart
osiągnęli zadowalające rezultaty. Z oczekiwaniem wpatrywał się w
Hayboecka, który widocznie miał jakieś problemy z wiązaniem, bo
nie pojawiał się dość długo na belce. Po chwili jednak zasiadł
na belce, sprawdził wiązania i upewnił się, że zamki w
kombinezonie są podopinane, poprawił gogle i na znak trenera
odepchnął się od belki. Idealnie trafił z odbiciem, w locie
przyjął dość agresywną pozycję, to był daleki skok, lądował
w okolicach rekordu skoczni. Jednak w momencie, gdy on odetchnął z
ulgą z racji zakończonego treningu, Hayboeck gruchnął twarzą o
zeskok. Trener przetarł oczy z niedowierzaniem i jak najszybciej
zszedł z gniazda, by znaleźć się jak najbliżej zawodnika. Gdy
już dotarł na miejsce, wokół Hayboecka zebrani byli pozostali
skoczkowie, a lekarz próbował go cucić.
-Jest
nieprzytomny. Podejrzewam wstrząśnienie mózgu. -powiedział
lekarz. W bardzo szybkim tempie wsadzili go na nosze i zabrali na
dokładniejsze badania. Pozostali kadrowicze w ponurych humorach
wrócili do hotelu. Z niecierpliwością czekali na jakiekolwiek
wieści o blondynie. Odetchnęli z ulgą, gdy na godzinę po
zdarzeniu trener oświadczył iż Hayboeckowi nic poważnego nie
jest. Lekarze zdiagnozowali wstrząśnienie mózgu i obity bark.
Przytomność odzyskał już w drodze do szpitala, jednak kilkudniowy
pobyt w szpitalu jest koniecznością. Podczas kolacji humory
Austriaków były nieco lepsze, jednak nadal pozostawała niepewność
odnośnie przyczyny zdarzenia.
-To na pewno
przez wiązanie. -mówił pewny swych racji Stefan.
-Głupoty
gadasz.-wtrącił się Diethart- widziałeś przecież, że starał
się przeciągnąć ten skok.
-A ja wam
mówię, że mu narta zakantowała i to dlatego. -Gregor również
włączył się do dyskusji.
Ich dyskusję
zakończyło pojawienie się Pointnera w jadalni. Wśród Austriaków
zapanowała cisza, nikt nie chciał denerwować już i tak
podenerwowanego Alexa.
-Trzeba chyba
powiadomić jego dziewczynę? Czy kim ona tam dla niego jest.
-rozejrzał się po zebranych w nadziei, że któryś sam zaproponuje
powiadomienie Wagner o zajściu.
-Ja do niej
zadzwonię -odezwał się Gregor przerywając ciszę. Zdawał sobie
sprawę, że to nie będzie łatwa rozmowa. Nie wiedział jak ona
zareaguje. Albo zbagatelizuje sprawę, albo się przejmie. Z babami
przecież nigdy nie wiadomo. Odszedł od stołu czując na plecach
spojrzenia pozostałych osób siedzących przy stole i wybrał numer.
Miał nadzieje, że nie odbierze. Nie wiedział nawet jak to ubrać w
słowa. Czekał licząc sygnały, w nadziei, że przy piątym
naciśnie czerwoną słuchawkę. Gdy już miał się rozłączyć ona
jednak odebrała, a on nagle poczuł wielką gulę w gardle i nie
czuł się na siłach by wydusić z siebie chociażby jedno słowo.
*****
Wieczór
zapowiadał się cudownie. Kolacja u Koflera była doskonałą
okazją, by założyła piękną czerwoną suknię, którą ją
obdarował niedawno. Ukradkiem zerkał jak w skupieniu nakładała
makijaż, który w jego mniemaniu był zbędny, bo nawet bez niego
była najpiękniejszą kobietą jaką znał. Uśmiechnął się lekko
widząc jak rozchyla usta malując oczy maskarą i w jakim skupieniu
maluje usta krwistoczerwoną szminką. Zauważyła jego spojrzenie,
posłała mu całusa i skupiła się na poprawianiu swojej fryzury.
Delikatne loki swobodnie opadały na jej gołe ramiona i dodawały
jej dziewczęcego uroku.
-Gotowa?
-zapytał zerkając na zegarek.
-Już prawie-
uśmiechnęła się do niego zalotnie i udała się w stronę
łazienki. Po chwili wróciła skropiona jego ulubionymi perfumami.
Zaciągnął się jej zapachem i przyciągnął ją do siebie.
-Nie jedźmy
tam.- szeptał zachrypłym głosem do jej ucha. -Myślę, że możemy
spędzić równie przyjemny wieczór tylko w naszym towarzystwie.
-musnął ustami płatek jej ucha, na co ona odsunęła go od siebie.
Już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz ona go uprzedziła
kładąc palec wskazujących na jego wargach.
-Obiecałeś
Andreasowi, że przyjedziemy. Jedźmy już bo się spóźnimy.
-odwróciła się do niego plecami zakładając czarną marynarkę,
wzięła czarną, połyskującą kopertówkę i udała się w stronę
drzwi. -Idziesz? -zapytała oglądając się przez ramię. -A jeśli
chodzi o tą przyjemniejszą część wieczoru, to zapewniam, że po
powrocie od Andiego będziemy mieli jeszcze dużo czasu. -uśmiechnęła
się do niego lubieżnie, po czym wyszła z mieszkania. Blondyn stał
jeszcze przez chwilę w osłupieniu, po czym szybko nałożył na
swoją białą koszulę marynarkę i wyszedł w ślad za blondynką,
uprzednio zamykając mieszkanie. Drogę do domu Koflera pokonywali w
ciszy, on skupiał się na drodze, ona wpatrywała się w jego
skupione odbicie w szybie. Gdy już dotarli na miejsce zostali ciepło
przywitani przez gospodarza domu i jego ukochaną. Mirjam wyglądała
ślicznie tego wieczoru, ubrana w długą czarną suknię z wycięciem
na plecach, Andreas prezentował się równie elegancko. Po dotarciu
wszystkich gości zasiedli do stołu i zjedli kolację zaserwowaną
im przez panią domu kolację. W pewnym momencie Andreas wstał, a
spojrzenia zebranych skupiły się na jego osobie.
-Bardzo się
cieszę, że wszyscy zaproszeni przybyli na tą kolację. Jest to
wieczór szczególny dla mnie.-przełknął ślinę. -Dziś mijają
dokładnie trzy lata odkąd poznałem najwspanialszą kobietę w moim
życiu. Przez te trzy lata dużo się wydarzyło, u jej boku
spoważniałem...- wśród zebranych dało się słyszeć chichot-
Kochanie chciałbym ci gorąco podziękować za te wspólne trzy
lata. -wziął bukiet czerwonych róż, które stały w wazonie na
niewielkim stoliku obok i uklęknął przed ukochaną. -Czy uczynisz
mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją
żoną?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy, w międzyczasie
wyjmując z kieszeni marynarki czarne pudełeczko z pierścionkiem. Z
oczu dziewczyny popłynęły łzy i przytuliła do siebie klęczącego
Austriaka.
-Na Boga, tak.
-zebrani goście zaczęli klaskać, a uszczęśliwiony Andreas wsunął
pierścionek na palec serdeczny swojej narzeczonej. Wstał, po czym
przy wszystkich ją pocałował. Andreas swoim zachowaniem
zaimponował swoim młodszym kolegom. Zarówno Michael, jak i Gregor
patrzyli w oczy swoich ukochanych w nadziei, że i im pisane kiedyś
będzie przeżywanie takich chwil. Szczęście, które malowało się
na twarzy ich przyjaciela sprawiało, że chcieli poczuć to samo.
Michael przez cały czas trzymał dłoń ukochanej, podobnie jak jego
starszy kolega z reprezentacji Sandrę. Miłość w austriackiej
kadrze zdecydowanie nie była czymś obcym. Czasami różni eksperci
zastanawiali się w czym tkwi sekret austriackiej potęgi w skokach,
nikt by jednak nie wpadł, że tym sekretem są kobiety, które
niczym Red Bull dodają im skrzydeł.
___________________________________________
Wykorzystując
ostatnie wolne dni, przed powrotem do szkoły udało mi się napisać
ten rozdział.
Nowy rok i
nowa wena. Sama się sobie dziwię, że udało mi się jeszcze
cokolwiek napisać.
Już
zapomniałam jak przyjemnie pisze się rozdział gdy wena dopisuje.
I muszę
przyznać, że jest to całkiem przyjemne uczucie.
Nie
cieszcie się jednak, bo to wcale nie zapowiada mojego powrotu na
bloggera.
Bynajmniej
jeszcze nie teraz. To tak na pożegnanie i widzimy się za kilka
miesięcy.
I mam
nadzieję, że StellA się nie obrazi, iż wykorzystałam pomysł z
komentarza umieszczonego pod prologiem (czasami w chwilach kryzysu,
gdy się zastanawiam czy warto czytam stare komentarze) i tak właśnie
o to i Koffi spróbował swojego szczęścia z oświadczynami.
To by było
chyba na tyle.
Do kiedyś
tam :*