Wrócił do domu podekscytowany.
Spotkanie tylko upewniło go o słuszności swoich zamiarów. Zdjął
kurtkę, powiesił na wieszak i ściągnął swoje ośnieżone buty.
-Kochanie wróciłem.- krzyknął od
progu, zdziwiony tym, że blondynka nie przyszła go jeszcze powitać
soczystym pocałunkiem, jak to zawsze miała w zwyczaju. Zajrzał do
sypialni, jednak nie znalazł jej tam. Swoje kroki skierował do
łazienki, gdzie powinna była siedzieć od dłuższego czasu przed lustrem.
Światło w łazience nie było zapalone, nie znalazł tam dziewczyny. Obszedł inne pomieszczenia w domu, ale w żadnym nie znalazł
ukochanej. Zaczął się niecierpliwić. Przyszła mu do głowy myśl,
że może jest u fryzjera, po czym postanowił wziąć prysznic przed
spotkaniem. Mężczyzna rozebrał się, wszedł pod prysznic, gdzie
przez kilka minut stał w strumieniu ciepłej wody, która rozluźniła
jego spięte mięśnie. Stresował się. Bał się jej reakcji. Bał się
odrzucenia. Mył starannie swoje blond włosy. Umył całe swoje ciało
żelem, którego zapach ona tak uwielbia. Po kolacji mężczyzna miał
nadzieje, że spędzi noc, ze swoją świeżo upieczoną narzeczoną.
Zakręcił wodę, wytarł się białym, puchatym ręcznikiem, po czym
owinął się nim w pasie. Przeczesał dłonią mokre włosy, które były już lekko przydługie. Żałował, że nie udał się wcześniej do
fryzjera, jak mu wcześniej radziła jego ukochana. Wyszedł z
łazienki, a jej jeszcze nie było. Wszedł do kuchni, wyjął z szafki
kieliszek, nalał do niego wina i wypił pośpiesznie jego zawartość.
Nigdy wcześniej się tak nie stresował. Nawet skakanie na skoczni
mamuciej to dla niego pikuś w porównaniu do oświadczyn. Zerknął na
zegar. Zostało mu pół godziny. Udał się do sypialni, złożył
świeże skarpetki oraz bokserki. Wyjął z szafy garnitur, który
zakupił specjalnie na tą okazje. Ubrał się w niego, poprawił
idealnie białą koszulę i założył czarną muchę. Przejrzał się
w lustrze. Poprawił włosy i jest był gotowy do wyjścia. Zerknął na
zegar i odnotował, że wskazuje on za dziesięć ósmą. Poszukał telefonu, w celu dodzwonienia się do blondynki. Dziewczyna nie odebrała. Upewnił się po
raz kolejny, czy aby na pewno pudełeczko z pierścionkiem, który
był w jego rodzinie od lat, znajduje się w jego kieszeni. Przysiadł na
łóżko podenerwowany. Poczuł, że na coś usiadł. Podniósł się i dostrzegł pudełeczko opakowane w srebrny, ozdobny papier. Odpakował je.
Otworzył kartonik i znalazł w nim test ciążowy, na którym zauważył dwie
kreseczki. Zajęło mu chwilę, zanim do niego dotarło, że wkrótce
zostanie ojcem. Podniósł się nagle z łóżka i nie wiedział co zrobić.
Przepełniało go szczęście. Miał ochotę wykrzyczeć całemu światu,
że będzie ojcem. Wybrał numer na swoim smarfonie i po kilku
sekundach usłyszał pierwszy sygnał.
-Halo?-usłyszał zamiast trzeciego
sygnału.
-Będę ojcem!-krzyknął podekscytowany
do telefonu. -Rozumiesz to? Będę miał dzidziusia. Takiego małego,
różowiutkiego dzidziusia. -jego głos był wypełniony szczęściem. Przyjaciel blondyna tylko się uśmiechnął na tą wiadomość.
-Dla uściślenia, to Megi będzie
miała dzidziusia, pacanie.-zaśmiał się do słuchawki. -No ale
wiesz co Hayboeck? Nie spodziewałem się, że tak szybko zaczniesz
dbać o przyrost naturalny. Teraz tylko musisz się jej oświadczyć.
-No co ty nie powiesz? -odparł z
przekąsem blondyn. -Siedzę w mieszkaniu i czekam na nią.
Zaprosiłem ją do najlepszej restauracji, gdzie chcę się jej
oświadczyć, ale jeszcze nie przyszła. Zaraz się chyba z nerwów
porzygam.- mówił podenerwowany, przechodząc się po pokoju. Zauważył jej ulubioną
bluzkę leżącą na podłodze. Podniósł ją.
-Może to jednak ty jesteś w ciąży?
-zażartował Schlierenzauer, tymczasem blondyn złożył bluzkę. Otworzył jej szafę i zamarł.
-Później do ciebie oddzwonię.-rzucił krótko i się rozłączył. Patrzył na pustą szafę z niedowierzaniem. Chłopak
już niczego nie rozumiał. Oparł się o ścianę i osunął się po niej
na podłogę. Zaczął się zastanawiać czy to oznacza, że ona go zostawiła.
A co jeśli dziecko nie było jego? Blondyn wykluczył jednak tą opcję,
bo wiedział, jak bardzo blondynka go kocha. Rozważał co mógł zrobić
źle. Rano było wszystko okej. Może była jakaś zamyślona i jakby
nieobecna, gdy się z nią kochał poprzedniego wieczora, ale
wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Co jeśli ona go zdradzała.
Jego rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu.
-Halo?-odebrał zamyślony skoczek.
Ciepły głos kobiety po drugiej słonie słuchawki, która miała mu
przekazać złe wiadomości sprawił, że zrobiło mu się słabo.
-Jaki wypadek?- zapytał niewiele rozumiejąc z tego co kobieta do
niego mówi. Kobieta wyjaśniła mu zaistniałą sytuację. -W jakim
jest stanie? -jego głos się łamał, ale musiał wiedzieć, czy ona
żyje. Kobieta udzieliła mu wszystkich informacji. -Co to znaczy
krytyczny, ale stabilny? -krzyknął do słuchawki zdenerwowany. Nie
dostał odpowiedzi, kobieta kazała mu przyjechać do szpitala, gdzie
lekarz prowadzący go powiadomi. -Szpital św. Alberta, tak?- zapytał, by się upewnić, gdy usłyszał potwierdzenie od razu się
rozłączył. Szybko wybrał inny numer. Nie musiał długo czekać,
by usłyszeć po raz drugi tego wieczoru głos Gregora w
słuchawce.
-Musisz mnie zawieść do szpitala.-
powiedział bez ogródek blondyn. On nie był w stanie, by usiąść
za kierownicą. Nie chodziło tu nawet o to, że wypił. Bardziej na
jego stan podziałała informacja, że jego ukochana może nie
przeżyć.
-Co się stało? - z zamyślenia wyrwał go głos swojego
przyjaciela.
-Madzia. Wypadek. Jest w szpitalu. W
ciężkim stanie. Nic więcej nie chcą mi powiedzieć. -po twarzy
blondyna pociekły łzy. Bał się o nią. Cholernie się bał, że
może ją stracić.
-Będę za pięć minut.- usłyszał w
słuchawce, po czym szatyn się rozłączył. Dla blondyna te pięć
minut było niczym wieczność. Czekał na Gregora pod swoim domem.
Nie przebrał się nawet. Jechał do szpitala w garniturze. Liczyła
się tylko ona. Zapomniał nawet o własnej matce, która również
miała się pojawić na niedoszłej kolacji. Kobieta siedziała w
restauracji czekając na syna z jego wybranką. Gdy opowiadał o niej
w kawiarni wiedziała, że dziewczyna jest wyjątkowa. Tym bardziej
cieszyła się, że jej młodszy syn planuje założenie rodziny.
Była z niego bardzo dumna. Niepokoił ją jednak fakt, że mieli się
zjawić czterdzieści minut wcześniej, a ich jeszcze nie było. Wybrała
numer do syna. Odebrał po kilku sygnałach, a ona od razu wiedziała,
że stało się coś niedobrego.
-Mamo. Ona miała wypadek. Boję się.
-była pewna, że jej syn płacze. Było jej go strasznie szkoda.
Poprosiła o rachunek, uregulowała należną kwotę i wybiegła z
restauracji wzywając taksówkę.
-Skarbie wszystko będzie dobrze.
-upewniła go kobieta. Wsiadła do taksówki i podała kierowcy cel
podróży, a mianowicie szpital.
-Mamo. Ja nie mogę jej stracić. Ja
tego nie przeżyję.- mówił blondyn, a ona poczuła ukłucie w
sercu. Jej syn cierpiał, a ona nie mogła mu pomóc. Gdy tylko
taksówka zatrzymała się pod szpitalem, zapłaciła mężczyźnie i
wbiegła do szpitala. Po chwili zauważyła już swojego syna
siedzącego na korytarzu. Wyglądał okropnie. Siedział
przygarbiony, jego oczy były zapuchnięte, a garnitur, który
powinien się prezentować elegancko był już pozagniatany i
sprawiał, że jej syn wyglądał żałośnie. Podeszła do niego i
go przytuliła. Łzy cały czas spływały z twarzy skoczka, a po
chwili do jego łez dołączyły łzy matki. Nikt nie zwrócił uwagi
na siedzącego obok szatyna, który nerwowo wiercił się na krześle.
Czuł się bezsilny, zły. Chciał pomóc przyjacielowi, a nie
potrafił. Kiedyś sądził, że osiągnął już wszystko, jest
legendą, choć ma dopiero dwadzieścia cztery lata. Zawsze był
odważny i zaradny. Nigdy niczego się nie bał. A teraz? Teraz w
obliczu śmierci jednej z bliskich mu osób wiedział, że tak naprawdę
nic nie znaczy dla tego świata. Tutaj nie było ważne ile kto ma
pieniędzy, czy był sportowcem, gwiazdą popu, czy zwykłym
pracownikiem fizycznym, który musiał ciężko pracować, by wyżywić
rodzinę. Przebywanie w szpitalu mu nie służyło. Nerwowo bawił
się swoimi palcami, wyczekując razem z pozostałą dwójką na
lekarza. Bał się, że blondynka może tego nie przeżyć. Nie
wiedział jak ma o tym powiedzieć Sandrze. Sam nie wiedział ile
czasu siedzieli na tym korytarzu, nie zwracał uwagi na pielęgniarki
w zielonych strojach, które przechodziły tuż przed jego nosem.
Czekał tylko na jedno. Czekał, aż otworzą się te cholerne drzwi
i ktoś im powie, czy operacja się udała. Czy ona żyje. On już się
nie łudził, że płód to przeżyje. Wiedział, że jego
przyjaciel, który tak się cieszył z nadchodzącego potomka również
to przeczuwał. Wstał z krzesła i zaczął chodzić w tą i z
powrotem po korytarzu. Swój wzrok cały czas miał utkwiony na jednych drzwiach. Gdy się otworzyły Michael i jego matka drgnęli,
patrząc z wyczekiwaniem na lekarza. On tylko powiedział, że chce
rozmawiać z jej narzeczonym, na co ten nie zareagował, jakby
nie rozumiejąc słów lekarza, po czym skierował się za nim do
gabinetu. A szatyn cały czas wpatrywał się w plecy medyka, który
zniknął za rogiem razem z jego przyjacielem. Bał się poznać
prawdę. Naprawdę się bał. Ona musiała przeżyć. To nie mogło się
tak skończyć. Lubił blondynkę. Od samego początku przypadła mu
do gustu i wiedział, że jest ona pisana Michaelowi. Cały czas
pamiętał, gdy zobaczył ją po raz pierwszy.
*****
Dziewczyna przyjechała do Austrii pod
koniec czerwca. Tak naprawdę nigdy nie planowała opuszczenia
swojego ukochanego Berlina. I nigdy by go nie opuściła, gdyby nie
stypendium. Od zawsze chciała studiować na akademii sztuk pięknych.
Zawsze interesowała się fotografią. Gdy usłyszała o propozycji
wyjazdu na studia do Austrii zgodziła się bez chwili zawahania.
Dopiero w samolocie dopadły ją wątpliwości. Nikogo przecież tam nie znała.
Miała być sama, z dala od domu, w obcym kraju, zdana tylko na
siebie. Cieszyła się, że będzie mogła mieszkać w mieszkaniu
ciotki, która wyjechała do pracy do Ameryki. Chociaż jeden problem
mniej z głowy. Wątpliwości mieli również rodzice dziewczyny, którzy
nie chcieli puszczać jedynaczki samej do obcego kraju. Pomimo
pełnoletności, cały czas traktowali ją jak małą dziewczynkę.
Nawet nie zauważyli, kiedy ich córka stała się kobietą.
Pożegnali ją na lotnisku mocno ściskając i tuląc. Oczywiście
nie obyło się bez łez. Dziewczyna siedząc w samolocie poczuła
dziwne uczucie w okolicach żołądka. Nie było to uczucie głodu.
Był to strach. Strach przed nieznanym. Od tego właśnie dnia miała
żyć na własną rękę, nie mogła liczyć na pomoc rodziców. Nikt
nie czekał na nią na lotnisku, nikt nie pomógł z ciężką
walizką. Sama musiała urządzić sobie mieszkanie. Sama płaciła
rachunki i znalazła pracę jako kelnerka w jednej z okolicznych kawiarni . Pewnego słonecznego dnia jej budzik nie
zadzwonił, więc wybiegła z mieszkania w pośpiechu. Nie chciała się
spóźnić do pracy, zawsze starała się być punktualna i
wywiązywać się ze swoich obowiązków. Obejrzała się za siebie,
upewniając się, że nic jej nie wypadło i wtedy na kogoś wpadła.
Wylądowała na blondynie, który trzymał ją w stalowym uścisku.
Patrzył jej głęboko w oczy, a jego twarz zbliżała się coraz
bardziej do jej twarzy. Spanikowała i uciekła. Zostawiła go tak
leżącego na klatce schodowej. Nie wiedziała nawet kim jest. Nie
był jej sąsiadem, nie widziała go tu wcześniej. Nie zaprzątała
sobie nim dłużej głowy, bo w pracy nie miała chwili wytchnienia.
Gdy wracała do domu było już późno. Sklepy były już
pozamykane, a na ulicach zaczęła się pojawiać młodzież, która
szła się bawić. Inni cieszyli się wakacjami. Ona musiała
pracować. Wróciła do domu zmęczona. Miała ochotę usiąść na
kanapie z kubkiem zielonej herbaty osłodzonej dwiema łyżeczkami cukru i się
zrelaksować. Nagle coś do niej dotarło. Nie miała nawet
cholernego cukru w domu. Przejrzała się szybko w lustrze. Miała na
sobie leginsy i czarny t-shirt z logiem Nirvany. Włosy miała spięte
w niedbały kok, a jej twarz była blada. Stwierdziła, że nie
wystraszy chyba nikogo z sąsiadów, wzięła szklankę z kuchni i
udała się do drzwi naprzeciw. Nacisnęła na dzwonek. Widziała, że
jest ktoś w środku, bo słyszała śmiechy. Otworzył jej szatyn o
czekoladowych oczach. Był wysoki, przystojny i patrzył na nią z
zaciekawianiem.
-Ja bym chciała pożyczyć szklankę
cukru.- powiedziała cicho, nie patrząc na szatyna. Podała mu
szklankę, po czym zniknął w mieszkaniu. W głębi mieszkania
dostrzegła blond czuprynę i znajomy jej chłopak zjawił się po
chwili w drzwiach.
-Już się za mną stęskniłaś?-
chłopak zażartował, na co ona spłonęła rumieńcem. Po chwili
zjawił się szatyn ze szklanką cukru. Podał ją blondynce, która
tylko podziękowała i uciekła do swojego mieszkania. Szatyn
spojrzał na blondyna zaskoczony, na co on tylko wzruszył ramionami
i wrócił do oglądania filmu. Starszy chłopak zrobił to samo. Zauważył
jednak, że jego kolega jest jakiś nieobecny. Nie przejmował
się nim jednak, jego całą uwagę zajęła jego dziewczyna. A niebieskooki myślami cały czas był przy blondynce. Nie potrafił
zapomnieć o jej hipnotyzujących oczach.
___________________________________________________________
Witajcie. Wiem, miało być dopiero w piątek, ale znalazłam chwilę i powstało to coś.
Jeśli są jakieś błędy, to przepraszam, pisane na szybko, bo chwilę wolnego czasu znalazłam, a wierzcie mi, nieprędko się nadarzy kolejna taka okazja.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Niestety nie wiem, kiedy pojawi się kolejny.
I chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim za życzenia :*
Buziaki :*
Opłaciło się czekać!
OdpowiedzUsuńNajbardziej urzekła mnie ostatnia część.
Moment poznania Michaela... Coś pięknego.
I do tego czekoladowe tęczówki Gregora♥
awww!;D
Doszukałam się jeden raz użytego imienia ' Sandra' , więc przetrwałam!
Czekam na kolejny! :*
Ann.
Ja wiedziałam, że ostatnia część spodoba się najbardziej. W końcu każda z nas by chciała tak wpaść na swojego idola ;p
UsuńNawet imię Sandry cię tutaj nie razi, tak? W kolejnych będzie jej już więcej, no ale cóż..
Pozdrawiam :*
Widzę, że nie będę oryginalna, bo mi również najbardziej przypadła do gustu ta ostatnia część! <3 Nie mówię oczywiście, że pozostałe są złe, ale dzisiaj po prostu wolę się cieszyć szczęściem bohaterów, aniżeli płakać nad ich problemami.
OdpowiedzUsuńA tajemniczą kobietą z kawiarni okazała się jego matka :p Tak jak w tej reklamie którejś kawy, tylko że w trochę mniej sielankowych okolicznościach... Głupie porównanie, wiem^^ No i po raz kolejny mnie zaskakujesz. Twój Gregor jest taki ludzki, nie robisz z niego głupiego gwiazdora... Chyba postawię Ci za to ten ołtarzyk, który wszyscy chcieli stawiać mi :D
Trzymaj się :*
Hm ciekawe czym ja się inspirowałam? No ciekawe. Moja wina, że kawa mnie inspiruje? ;p
UsuńJa tam nie wiem czemu miałabym zrobić z Gregora gwiazdora. Może miał taki moment w swojej karierze, gdy gwiazdorzył, ale mi się zdaje, że to już za nim. Yh a nawet jeśli gwiazdorzy, to cukier chyba pożyczyć może, aż taki sknera z niego chyba nie jest ;p
Udam, że tego fragmentu o ołtarzyku nie było..
Buziaki :*
Ojeeeeejuuuu jaki Michael jest kochany!
OdpowiedzUsuńtak. ambitny komentarz, ale wiesz, to jak się poznali było super :3
Bardzo ambitny komentarz :D Heh. I tak. Michi jest bardzo kochany. W końcu niecodziennie jakaś blondynka wpada na niego i go wywraca. A potem jeszcze ucieka xD
UsuńJa i te moje pomysły xD
Uuuu czyli kobieta z którą spotkachł się Michi okazała się być jego matką. Teraz się zastanawiam czy ta pani tak młodo wygląda, czy Magda stwierdziła że jej chłopak ogląda się teraz za tymi ... starszymi xD Głupia pomyłka, a tyle wydarzeń pociągnęła za sobą.
OdpowiedzUsuńAle ich spotkanie ... kurcze! Dlaczego ja nie mogę wpaść na jakiegoś chłopaka, który okazałby się miłością mojego życia :( Całe życie pod górkę! No ale wpadli na siebie ... a raczej Magda wylądowała na nim (serio? Dziewczyno gdzieś uciekła ^^ hahaha) i zostawiła go ... biednego, samego, leżączego. Ale sądze że wpadła mu wtedy w oko xD W końcu inny by warknął (niestety, taki naród) aby uważała a Michi się zachował kulturalnie ... chociaż zbliżył twarz do niej ... już mu się całować chciało czy co xD
Hm. Ja tam nie wiem, pewnie młodo wygląda. Siedziała tyłem, więc wiesz. Nie pytaj ;p
UsuńNa pocieszenie ci powiem, że ja też jeszcze na takiego nie wpadłam (może i lepiej, bo jeszcze bym miała jakiegoś na sumieniu). xD
Ty sądzisz, że ona mu wpadła w oko? Niemożliwe xD No ja tam nie wiem, ale mi się zdaje, że ten baran się zakochał od pierwszego wejrzenia (ale cicho, bo się wyda). I tak. On ją chciał całować. Za dużo filmów się naoglądał ;p
Swoją drogą nie wiem czy ten jego tekst, że się za nim stęskniła był kulturalny, ale udajmy, że tego nie było ;)
Pozdrawiam :*
Nie no wiesz co! Jak mozna tyle kazac nam czekac? ;D ale wybaczam. Bo to Hayboeck. Xd
OdpowiedzUsuńA wiec. Biedak moj...tak sie stresowal a wyszla jedna wielka lipa. Wiedzialam w glebii serduszka ze bedzie cieszyl sie jak glupi na wiec o tym, ze zostanie tatusie, chooc dowiedzial sie w nietypowych okolicznosciach. Ale ten cholerny wypadek no! i to ze ona poroni...to mega smutne. I przerazajacy jest ten lekarz, ktory prosil tylko Michiego... to serio straszne!
Czekam na nowosc ;*
Inszaaa (spelnione--marzenie)
P.s mam nadzieje ze szybko cos nnapiszesz ;D
Wybacz, nie moja wina, że nie miałam na nic czasu, a i tak się zlitowałam i dodałam 4 dni wcześniej niż planowałam ;p Więc nie marudzić mi tutaj!
UsuńNo widzisz. Michi był taki zestresowany. A z informacji o zostaniu ojcem ucieszyłby się chyba każdy normalny facet. (nienormalni też są, więc wiecie..)
Ja tam nie wiem, ale lekarze zwykle tak mają, że proszą tylko najbliższą rodzinę, w tym wypadku akurat Michael.
Buziaki :*
Świetny rozdział ;) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJejciu, rozdział boski, warto było tyyle czekać ;)
OdpowiedzUsuńDziecko nie przeżyje, ale ina musi przeżyć nie ma innej opcji. I po co ta Megi się tak denerwowała to była tylko jego matka, a nie żadna ,,kochanka,,. Naraziła życie swoje i malenstwa.
Michael tak się ucieszył jak znalazł ten test, szkoda mi ich ;(
I to opowiadanie o poznaniu ich dwóch <3 boskie.
Jesteś the best :) Życzę dużo weny, i więcej czasu ;) No czekam na kolejny rozdział. :D
Buziaki ;**
Gdyby Megi wiedziała, że to była mamusia Michiego. Swoją drogą mógł jej mamusie wcześniej przedstawić, ale nie..
UsuńMasz rację, Michi się bardzo ucieszył, że będzie miał dzidziusia. No ale życie płata czasem figle. Tutaj nie będzie aż tak różowo jakbyście chciały.
Cieszę się bardzo, że scena gdy oni się spotkali przypadła wam do gustu.
Buziaki :*
Czasy, Madziu, czasy... ;) opowiadanie zapowiada się świetnie. Nie wiem co więcej mam skomentować, a siedzę jeszcze z bolącą głową w trylogii Sienkiewicza na polski. Soł, mój najkrótszy komentarz ever! Do następnego i byle tak dalej (bez czasów) :*
OdpowiedzUsuńBtw. Pisanie Ci się poprawiło, dinozaurze ♥
Poprawiłam już ;p Tak to jest jak się pisze rozdział na trzy razy, a potem że czasy pomieszane.
UsuńJak ja widzę "Sienkiewicz" to od razu mnie boli. A nie. Czekaj. Bez Sienkiewicza też mnie boli.
Jako dinozaur jestem chyba zobowiązana do lepszego pisania, I think xD
Jezu, zbierałam się do komentowania już od 2 dni, a dopiero dzisiaj jestem. Tak, wiem, mój zapłon! Lepiej nic nie mówić ... Dobra, już, rozdział! :D
OdpowiedzUsuńOj, to się Michi nam bardzo, ale to baaardzo zestresował tymi oświadczynami, kolacją itp. a tu się okazało, że nie potrzebnie, bo Madia miała wypadek, eh. No i co z nią jest, hę?! Bo nic więcej nie napisałaś i tak ... ;o
Kurczę, widzę, że tutaj Gregorka przedstawiłaś jako takiego lepszego, niż na innych, gdzie.. no sama wiesz pewnie, a u Ciebie widać, że jest świetnym przyjacielem.
No i mamy mniej więcej opisane życie Madii. Nie ma co, mieć takiego sąsiada jak Gregor(bosze, jakie zazdro!) i ta szklanka cukru, od której chyba wszystko sie zaczęło? Nie no, tak trochę romantycznie, c'nie? Piszę już jakieś głupoty, to przez ten film, na którym dzisiaj byłam i .. kończę.
Ja wam nie mogę wszystkiego od razu na tacy wyłożyć. Nie i już..
UsuńNie rozumiem co wy macie do Gregorka. Normalny facet, ja do niego nic nie mam. Nie będę z niego robiła chama i gwiazdora. Nie w tym opowiadaniu.. I kto powiedział, że to Gregor jest jej sąsiadem? Było gdzieś w tekście? Nie było. A skoro nie było to proszę mi tu nie nadinterpretować, bo autor miał zupełnie coś innego na myśli.. No i będę was tutaj raczyć scenami z przeszłości, bo nie może być przecież smutno. ;p Nie jestem aż takim potworem.
To nie Gregor jest jej sąsiadem?
UsuńKurczę, ja to bym go najlepiej wszędzie wcisnęła i wieeeesz XD No nic, skoro nie Gregor to nie wiem, nie mam innych "podejrzanych", hehe. :-)
zatkało mnie... brak mi słów by napisać jak genialny jest ten odcinek. świetnie wyszła Ci narracja 3osobowa. jestem pełna podziwu, chylę przed Tobą czoła.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na drugi odcinek.
pozdrawiam gorąco, ściskam mocno i życzę oceanu weny moja droga, buziaki :*
Jejku. Dziękuję. Ja nie jestem przekonana do tej narracji, jest dla mnie wyzwaniem. Ale ja lubię wyzwania. Musiałam poprawiać rozdział, bo ktoś tu jest blondynką i uwielbia mieszać czasy. Tak, tym kimś jestem ja, ale pracuję nad sobą. I weź ty mi tutaj nie słodź tyle, okej? Bo jeszcze zacznę gwiazdorzyć.. ;P
UsuńTakże mniej słodzenia, więcej konkretów ;p
Buziaki :**
Czyli ta kobieta, z którą Megi widziała Michaela to była jego mama? Boże gdyby tylko wiedziała cała ta sytuacja nie miałaby miejsca...Ale nie ma, co gdybać. Stało się tak, a nie inaczej. Pewne rzeczy i zdarzenia są nam zapisane i nie mamy na nie żadnego wpływu. A szkoda...
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że Michael zwariuje ze szczęścia jak dowie się o ciąży Megi. Czekał, czekał, chciał się oświadczyć, być mężem, tatusiem, a tu taka informacja spada na niego. Nieszczęście, co tutaj więcej powiedzieć? Życzę mu niesamowitej wytrwałości i tego, by nigdy nie tracił nadziei. Ona musi z tego wyjść, po prostu musi...
Jak to dobrze dla niego, że ma wsparcie najbliższych. To pewnie wiele dla niego znaczy.
Buziaki ;*
Ja rozumiem, że wam się nie podoba los, który ja od samego początku zgotowałam bohaterom, no ale bez tych zdarzeń akcja właściwa tego opowiadania by się nie zaczęła ;p
UsuńWięc proszę mi tutaj nie marudzić, nie stękać. Co się stało, to się nie odstanie.
I miałyście rację, bo Michi jest świetnym facetem, a to dziecko wzmocniłoby tylko jego uczucia do Madzi. No ale to by było zbyt piękne. I oklepane. W ogólnie nie fajne. Ja dla tej dwójki zaplanowałam coś zupełnie innego (jak ktoś mi powie czym się zainspirowałam, to oszaleję, ale to pod koniec..)
I jeśli myślicie, że utrata dziecka jest najgorszym co może się przytrafić tej dwójce, to jesteście w błędzie. Wytrwałość Michaelowi bardzo się przyda, akurat jej będzie potrzebował bardzo dużo.
Pozdrawiam cieplutko :*
Ironia losu.. Meggi, to była jego matka, on planował oświadczyny, potem znalazł to cholerne pudełko z testem ciążowym i cieszył się jak małe dziecko, które dostaje upragnioną zabawkę, a Ty co do cholery zrobiłas?! Uciekłaś, uciekłaś prosto pod koła innego samochodu! Leżysz w stanie krytycznym, ale stabilnym w szpitalu, a Twój ukochany odchodzi od zmysłów.. Jak się straci to kompletnie się załamie, dlatego musisz być silna. Musisz walczyć dla niego, dla Was, dla Waszej miłości!
OdpowiedzUsuńPoczątki, początkami.. Fajnie to wszystko się zaczęło, ale koledzy zamiast pożyczać jej szklankę cukru, powinni wepchnąć ją do pokoju, aby bawiła się z nimi ;). Michael i tak był nieobecny, więc kolega Schlierenzauer powinien jakoś zadziałać, a nie zajmować się Sandrą :P. Bezmyślny ;D.
Czekam na więcej! :*
P.S. u mnie też pojawiły się nowości, zapraszam ;) http://czas-naprzerwe.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za komentarz :*
UsuńI kurde, nawet nie wiem jak mam odpowiedzieć na te komentarze. To już moje trzecie podejście..
I wiesz co? Rozumiem Twoje rozgoryczenie tym, że on cierpi, że ona zachowała się lekkomyślnie i naraziła życie maluszka.. I wiem, że dalsze losy również mogą wam się nie spodobać. Ja pozostanę jednak przy mojej koncepcji ;p I masz rację. Meggi musi być silna. Musi walczyć..
Hm ja nie wiem, czy ona by na zawał nie zeszła, jakby oni ją siłą do tego domu wciągnęli i kazali ze sobą siedzieć. Samo pożyczenie cukru ją zestresowało (przez Michiego, ale jednak xd)
Pozdrawiam :*
Jejku! Piękne <3
OdpowiedzUsuńRany, rany! Michi tak się cieszył! To było po prostu urocze jak on się tak cieszył. Byłby z niego świetny ojciec. Obstawiam, że jeszcze kiedyś będzie. I w ogóle to jak się stresował tymi oświadczynami! Zakochany w Meggi na zabój.
Cholera no! On chciał się oświadczyć, mama czeka, a ona w szpitalu leży! O ironio! Gdybym wiedziała, co planujesz to bym cie od tego odciągnęła. Chociaż nie... Skoro mówisz, że będzie z nimi jeszcze gorzej to i tak moje prośby na nic by się zdały. Czyli, że zapowiada nam się ciekawe opowiadanie.
A ten fragment o ich poznaniu- no cudo! Braku słów. Od tej pory ten komentarz nie jest wart czytania!
Jeju Madzia spotkała wielką miłość życia. Michi ją kocha, szanuje, chce założyć rodzinę, a ona nawiewa! Ach życie...
Całusy :***
No masz rację. Michi to taki kochany słodziak zakochany w Meggi na zabój. I kiedyś jeszcze zostanie tatusiem. Więc ta radość go nie ominie..
UsuńI kochanie ty moje małe. Nie odciągnęłabyś mnie od tych planów. To opowiadanie jest już zaplanowane i nic nie dzieje się bez przyczyny. Bo gdybym pisała je według schematu, który by wam się spodobał, historia ta by w niczym nie różniła się od innych. A tak? Mam nadzieję, że po skończeniu tego opowiadania (Boziu dopomóż) przyznacie mi racje i wybaczycie te wszystkie złe rzeczy, które zaplanowałam dla tej dwójki.
I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że scena gdy się poznali ci się podoba. Miałam wiele wątpliwości, ale teraz już wiem, że niesłusznie.
Buziaki mój kochany geniuszu :**
To było okrutne. Wybitnie. Zwykły przypadek spowodował, że najszczęśliwszy dzień w jego życiu stał się jednym, wielkim koszmarem. Bo ta kobieta, którą widziała z nim jego ukochana wcale nie była nową miłością. To była po prostu jego matka! On wcale nie zamierzał ją zdradzać, a szykował się do wykonania kolejnego, niezwykle ważnego kroku w ich wspólnym życiu. Jak na ironię. Stresował się przy tym niesamowicie, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten związek jest dla niego bardzo ważny. I jak się cieszył, gdy odkrył, że ukochana jest w ciąży! Boniu, to było wspaniałe i takie urocze! Szkoda tylko że potem wszystko musiało się rozsypać. I to jedno po drugim, jak klocki domina. Dobrze, że ma on jeszcze oparcie w przyjacielu, który zawsze mu pomoże. Mam nadzieję, że wszystko jakoś naprostujesz i jednak wszystko dobrze się skończy, a oni odnajdą szczęście, staną się szczęśliwą rodziną. To najbardziej optymistyczny scenariusz i byłabym z niego bardzo zadowolona ^^ Chociaż coś mi się wydaje, że tak łatwo oraz pięknie wcale nie będzie.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się również ten drugi fragment, w którym spotkali się po raz pierwszy. Tyle było w nim emocji, tyle ciepła, tyle miłości ^^ Wspaniale!
Dlatego też czekam na ciąg dalszy, życzę ci mnóstwa weny i pozdrawiam serdecznie :*
Wiem, Jestem okrutną i złą kobietą. Miło mi.
UsuńI przykro mi bardzo, ale nasze scenariusze tego opowiadania się rozbiegają ;p
Cieszę się bardzo, że wam się rozdział podoba. I proszę. Nie patrzcie na tą sytuację jako ranienie ich uczuć, tylko na możliwość wzmocnienia uczucia, które jest między nimi.
Bo ta historia jeszcze nie raz sprawi, że będziecie na mnie złe, że wam się losy bohaterów nie spodobają, że będziecie mi marudzić w komentarzach. Ja wiedziałam to od samego prologu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przyjemnie się czyta historie miłosne, które wręcz ociekają słodyczą. Jeśli tego oczekujecie, to to opowiadanie was zawiedzie. Ja poruszam tematy trochę bardziej ważne niż płytka miłość. (Tak sądzę, nie wiem jakie wy odniesiecie wrażenie).
Także proszę o wyrozumiałość, cierpieć będą jeszcze przez kilka rozdziałów ;p
Dla osłody będę dodawać fragmenty z przeszłości. Widzę, że jest to dobry pomysł, bo scena ich poznania przypadła wam do gustu. W ten sposób będę próbowała pokazać wam jak wyglądała ta znajomość przed tymi wydarzeniami, taki mój bonus na osłodę ;p
Pozdrawiam :*
O rany. Chwila, muszę się otrząsnąć. Wdech, wydech, wdech, wydech. Dobra już.
OdpowiedzUsuńOmal nie rozryczałam się jak dowiedział się o wypadku. Widać, że bardzo ją kocha i tak cholernie się boi o nią. Jenyy jak ja kocham takie opowiadania :D Twoje opowiadania <3
Niecierpliwie czekam na następny genialny rozdział :)
Kocham <3 !
Mówisz, że kochasz? ;p Haha no okej. :D Ja też cię kocham głupolu mój :*
UsuńI Michi kocha Meggi. Wcale ci się nie dziwię, że prawie ryczałaś ;p
Ty wiesz, że ja cię kocham <33
Buziaki :**
Jak zawsze spóźniona do potęgi.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Ambicje, ambicje i jeszcze raz ambicje...:(
Ale teraz do rzeczy. Kurcze- matka.
I to jest niestety symbol zakochanej kobiety, pomyśli o zdradzie, zanim nie pomyśli o takich najbardziej ludzkich, najzwyczajniejszych rzeczach. Zwykle wynikają z tego kłótnie, czasem nawet śmieszne.
Tu wynikła prawdziwa tragedia, jaką może zaserwować tylko życie.
Nie rozpoznała matki, no czy taki Michi zadawałby się z kobietą przypruszoną już siwizną.
Może po prostu to nerwy, wynikające z obaw o reakcję chłopaka na ciążę.
Czyli stan w którym nie rozpoznałaby nawet Freunda w peruce.
Błąd, Freunda bez peruki by za kobietę uznała.
A przecież choć za bardzo wiele rzeczy go uznać można, to chyba nie za babę, co?
Choć kto wie.
Buziaki Kochana:*
O w mordę. I weź tu kobieto popadaj w depresję i rycz bez powodu, a ci tutaj taka wyskoczy, że ryczysz ze śmiechu czytając komentarz. No bo kurde. Czy wy nie pomyślałyście, że może pani Hayboeck jest zadbaną kobietą? I przepraszam Cię bardzo, ale z tymi siwymi włosami to przesadziłaś. Bo ile ona może mieć lat? Pięćdziesiąt? I siwe włosy? Nawet jeśli by miała, to i tak by pofarbowała. No ale dobra, czepiam się.
UsuńI ja sądzę, że Meggi by jednak Freudna bez peruki za kobietę nie wzięła. Chociaż ja tam nie wiem...
I kurde. Nie wiem co ty ćpasz, ale ja też chcę. Podeślij trochę tego towaru kochana ;p
Pozdrawiam :*
No cholera. Być zazdrosną o matkę swojego faceta...Takie nic pociągnęło za sobą takie konsekwencje. Uch...
OdpowiedzUsuńNo dobra, jestem niezbyt oryginalna, ale mnie też urzekła ostatnia część. No bo jest normalnie urocza. Cukier łączy ludzi. Dzięki sąsiadowi na dodatek. Ej, ale ten sąsiad to jest Gregor, prawda? No bo jak inaczej. No chyba, że się mylę jak zwykle. To też możliwe :P
buziaki :*
Muszę cię zmartwić, bo Gregor wcale nie jest sąsiadem Megi. :p
UsuńCoś w tym w sumie musi być, że cukier łączy ludzi. A jak nie cukier to słodycz.
No i tak. Megi była zazdrosna o jego matkę, chociaż ona sama nie wiedziała kim jest ta kobieta. A konsekwencje.. chyba nie sądzicie, że ja to tak zostawię? Ja planuję coś specjalnego xD
Buziaki :*
Wiesz co ? poryczałam się i to wszystko przez Ciebie. Widzisz co potrafisz zrobić z człowiekiem? Powiem Ci, a raczej napiszę, że to jest śliczne myślałam, że nic nie przebije opowaidania o Andim a tu proszę zapowiada sie coś wspaniałego:). To co napisałaś jest takie... takie życiowe :). Nie ma tylko kolorowych scen. Pokazałaś tu rzeczywistość i za to Cię uwielbiam, że przedstawiasz cierpienia ludzi, które są dobrze opisane. Nie każdy tak potrafi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko z daleka ;** ;P
Olga
Kochana moja <3 Jak zwykle przesadzasz, wiesz? Hm, i podobno przeze mnie płaczesz? Tak? No okej, taka bad girl ze mnie, że inni płaczą z mojego powodu xD No ale teraz już na serio.
UsuńHm, nie żebym tutaj się wykazywała narcyzmem, wybujałym ego czy po prostu zwykłą pewnością siebie, ale opowiadania o Andim nie trudno będzie przebić? A wiesz czemu? A bo ja z niego nie jestem zadowolona. A to póki co mnie satysfakcjonuje.
Dziękuję Ci, za ten komentarz. To co tutaj napisałaś jest szczerą prawdą, moim zamysłem jest przekazywanie w opowiadaniu pewnych treści. I masz racje. Nie ma tutaj kolorowych scen. Jest rzeczywistość, która nie dla wszystkich jest łaskawa. W opowiadaniu przekazuję bohaterom moje uczucia i chyba właśnie dlatego ich cierpienia są tak (wg ciebie) dobrze opisane.
Buziaki :**
Czyli tamtą tajemniczą kobietą była mama Michiego! Tego bym się nie spodziewała, ale w sumie takie to realne i jak najbardziej prawdopodobne - choć, podobnie jak chyba komuś wyżej - skojarzyło mi się to z jedną reklamą kawy, tylko że tam wszystko rozeszło się po kościach głośnym śmiechem, a tutaj doprowadziło do tragedii. Wciąż tylko nie wiemy do jak wielkiej tragedii. Megi miejmy nadzieję przeżyje, dzidziuś zapewne nie - no, nawet Gregor zdaje sobie z tego sprawę. Ok nie nabijam się z Gregorcia, bo zaraz i tak powiem coś szokującego na jego temat - a Michael tak się uroczo ucieszył na wieść, że zostanie ojcem. To było naprawdę niesamowite, taka reakcja u tak młodego chłopaka, który przed sobą ma jeszcze wiele lat wielkiej kariery i w ogóle kilka lat takiej beztroski, a jednak tak niezwykle cieszy się, że zostanie ojcem. Mało który facet tak by zareagował. Większość by się wystraszyła a przynajmniej przyjęła to z chłodnym dystansem, bo nie oszukujmy się, ale faceci nie marzą o ustatkowaniu się i wpadnięciu w rodzinne ciepełko. Oni wcale nie pragną szybko dorastać, a już szczególnie w skocznym światku, gdzie pokusy czają się na każdym kroku. No ale Michi zareagował wręcz bajkowo i cudownie, a później spadła na jego barki kolejna bomba. tym razem znacznie gorsza. Ta scena w szpitalu była rozdzierająca serce. Pokazywała jak on ją bardzo kocha i jak się martwi.
OdpowiedzUsuńNo i teraz uwaga, uwaga, bo powiem coś, czego chyba nigdy w życiu jeszcze nie powiedziałam - w tej szpitalnej scenie moje serce najbardziej skradł jednak Gregor. Jak zazwyczaj reaguje wręcz alergicznie na tego typka, tak tutaj normalnie chwycił mnie za serducho swoją naturalnością, troską o przyjaciela i jego ukochaną orz swoimi przemyśleniami nad kruchością i nieprzewidywalnością życia, bo miał piekielną rację. Nieważne kim się jest i co się w życiu zdobyło lub zrobiło - los jest równie przewrotny dla każdego z nas. Gregorek po prostu wielkie WOW za dojście do tak głębokich wniosków.
Co do końcówki to urocza. Lubię takie słodkie scenki, które nieco osładzają nam tragiczne wypadki z obecnej akcji opowiadania. Poza tym to ich poznanie było takie zwyczajne. Sąsiedzi i ona, która wpada po trochę cukru. Czemu koło mnie nie może mieszkać jakiś taki słodziak? Nie obraziłabym się za jakiegoś przystojniaka i to może jeszcze skoczka.
Pozdrawiam i czekam na więcej.