czwartek, 17 kwietnia 2014

Trzeci


Każda sekunda bez niej dłużyła mu się w nieskończoność. Jeszcze nigdy tak bardzo mu jej nie brakowało, chociaż była tak blisko. Mógł chwycić jej drobną dłoń. Mógł dotknąć opuszkami palców jej ust. Była tak blisko niego, jednak wydawała się tak bardzo odległa. Chciał by wróciła. Żal po stracie dziecka gdzieś z niego uleciał. Widocznie tak musiało być. Nie mógł pogodzić się z myślą, że Bóg miałby mu odebrać również i ją. Musimy czekać. Ile razy słyszał te dwa słowa, które go tak bardzo bolały. Bezsilność, która go przerażała. Doprowadzała do szaleństwa. Tak bardzo pragnął poczuć jej dotyk na swojej skórze. Pragnął jej ciepłego oddechu, jej delikatnych dłoni w swoich włosach, jej ciepłego głosu. Czasami mu się zdawało, że się poruszyła. Że za chwilę się wybudzi. Nic takiego się nie działo. Czas mijał nieubłaganie, a ona pozostawała taka sama. Śpiąca niczym księżniczka z Disnejowskich bajek. To wyczekiwanie było dla niego najgorsze. Czasami, późno w nocy, gdy wszyscy normalni ludzie już dawno spali, jego dopadały myśli, które go paraliżowały. Co jeśli ona nigdy się nie wybudzi. Lekarze mówili, że wybudzi się po kilku dniach. Minął już tydzień, a ona nadal spała. Siniaki i zadrapania prawie się już zagoiły. A on? On miał w sercu ogromną ranę, która nadal krwawiła. Chciał jej pomóc. Chciał by wróciła. Mówił do niej. Prosił. Błagał. Na nic się to nie zdało. Nie potrafił funkcjonować bez niej. Racjonalne myślenie już dawno go opuściło. Gdyby nie natarczywość lekarzy i jego przyjaciół, to chyba zamieszkałby w szpitalu. Spędzał w nim każdą wolną chwilę. Wiedział w którym momencie przyjdzie pielęgniarka, o której godzinie zadzwoni telefon na końcu korytarza. Wiedział to wszystko. Wiedział też, że musi się z nią pożegnać. Zostawić. Bał się tego. Jakby uważał, że gdy jego przy niej nie będzie, ona przestanie walczyć. A on jej potrzebował. Była dla niego niczym powietrze. Gdy jej nie było zaczynał się dusić. Nie potrafił na niczym się skupić. Nie miał w sobie żadnej energii. Nie spał. Nie jadł. Oparł dłonie o parapet i wpatrywał się w nieokreślony punkt w oddali. Poczuł dziwny ciężar na sercu. Dreszcz przebiegł po jego plecach, a kropla potu spłynęła po jego czole.
-Ja już tak nie potrafię. -wychrypiał głosem pełnym bólu. -Potrzebuję cię. Bez ciebie zaczynam wariować. -kontynuował swój monolog, nie słysząc otwierających się drzwi. -Pamiętasz co sobie obiecywaliśmy w tamtą noc sylwestrową? Że już zawsze będziemy razem. Że będziemy się wspierać. -po policzku blondyna spłynęła pojedyncza łza.- Więc do cholery czemu mnie zostawiłaś? Czemu nie walczysz?!- uderzył pięściami w drewniany parapet. Kolejne łzy bezsilności wypływały z jego oczu. -To nie tak miało wyglądać. Miałem ci się oświadczyć, mieliśmy planować ślub i wybierać ubranka dla naszego dziecka. Ja cię potrzebuję. Nie potrafię bez ciebie żyć. Proszę cię. Musisz być silna. Musisz z tego wyjść. Bez ciebie nic już nie ma sensu. Wróć do mnie.-chłopak się odwrócił. Dostrzegł swoich przyjaciół stojących w drzwiach. Nie chciał by byli świadkami jego chwili słabości. Otarł szybko łzy rękawem. Szatyn i blondynka byli zmieszani. Nie wiedzieli jak się zachować. Zostali nakryci jak podsłuchiwali jego wyznanie.
-Musimy już jechać.- starszy ze skoczków w końcu odważył się przerwać ciszę. Michael zdawał się go w ogóle nie słyszeć. Był jakby nieobecny. -Michi.- Gregor położył dłoń na ramieniu przyjaciela. Ten obdarzył go niewidzącym spojrzeniem.- Musimy już iść.- na wypowiadane słowa kładł nacisk, dając do zrozumienia niebieskookiemu, że nikt nie będzie na nich czekał. Ten nic nie mówiąc usiadł na krześle stojącym po prawej stronie łóżka. Pochwycił dłoń blondynki i przytknął do niej swój policzek. Dwójka jego przyjaciół widziała jak bardzo cierpiał. Dopiero zdali sobie sprawę, jak bardzo ją kochał. Musnął ustami jej dłoń na pożegnanie i wyszedł. Tak po prostu. Bez słowa. Szatyn zdezorientowany pobiegł za nim. A z śpiącą blondynką została Sandra. Obiecała się nią opiekować przez czas zgrupowania. Usiadła na krześle stojącym obok łóżka. Delikatnie poprawiła poduszkę, na której spoczywała głowa drobnej dziewczyny. Wyglądała tak niewinnie. Tylko nie do końca zagojone siniaki i zadrapania przypominały jej o tym, co miało miejsce jakiś czas temu.
-Pewnie i tak mnie nie słyszysz, ale co mi szkodzi spróbować.- zaczęła niepewnie swój monolog.- Wiesz, zawsze ci zazdrościłam. I nie była to chorobliwa zazdrość, żebym ci źle życzyła, czy coś. Nie w tym rzecz. Po prostu to co jest między tobą a Michaelem.. Sama nie wiem. Uczucie pomiędzy wami od samego początku było nieprzewidywalne, ale jednocześnie ogromne. Początkowo sądziłam, że ten ogień się wypali. Myliłam się. Widzę jak bardzo on cię kocha. Widzę jak cierpi. Musisz wrócić do niego. Musisz. A wiesz co najbardziej mnie boli? Michael tak bardzo się o ciebie troszczy, widać, że cię kocha. Tymczasem mój związek zmierza chyba ku końcowi. Zawsze sądziłam, że Gregor jest tym jedynym. Teraz już sama nie wiem. Ostatnio jest jakiś inny. Boję się, że mnie zdradza. Nie przeżyłabym tego. Wiesz, że bardzo chcę mieć dzieci. A on nawet nie chce o tym słyszeć. I wtedy, gdy usłyszałam o twojej ciąży, to tak bardzo zabolało. Bo wiesz. Dziecko mogło by odbudować nasz związek.. tak bardzo bym chciała...- monolog blondynki przerwało dziwne piszczenie aparatu stojącego obok łóżka. Po chwili do sali wbiegli lekarze, a ona została wyproszona na korytarz. Nie docierało do niej co się działo. Patrzyła przez szybę z niedowierzaniem, jak drobne ciało blondynki rażone jest po raz kolejny ładunkiem elektrycznym, który miał przywrócić jej życie. Miny lekarzy nie mówiły nic dobrego. Zapłakała żałośnie siadając na jednym z krzeseł. Ukryła twarz w dłoniach, nie chcąc by ktokolwiek widział ją w takim stanie.
Poczuła przeszywający dreszcz na plecach. Czy to tak miało się skończyć? Miłość, która miała trwać wiecznie, miała zostać przerwana w tak brutalny sposób?


*****

Nikt nigdy nie mówił, że początki miłości są łatwe. Nie każdy spotyka swojego księcia z bajki na białym rumaku, który odmieni życie o 180 stopni. Niektórym zdarza się spotkać obślizgłą żabę, która może i czasami bywa urocza, jednak nie zmieni się w wyśnionego królewicza za sprawą jednego pocałunku. Każda dziewczynka marzy o przeżyciu romantycznej miłości. Pragnie być obdarowywana kwiatami i adorowana. Nie każdej kobiecie jednak przytrafia się taki książę z bajki.
Są również i takie kobiety, które nie znoszą być obdarowywane kwiatami. Do takich osób należała oczywiście Meggi Wagner.
Kobieta po nieudanej randce miała nadzieje, że blondyn sobie odpuści. Co prawda podobał jej się, a na jego widok jej serce przyspieszało swój rytm. Głos rozsądku podpowiadał jej jednak, że nie powinna się angażować. Nie chciała pakować się w związek, który i tak by się rozpadł. Była samowystarczalna. Jak sama się nazywała była singielką z wyboru. Cały jej światopogląd legł w gruzach, gdy po raz pierwszy ich spojrzenia się spotkały. Blondyn nie był jej obojętny, jednocześnie nie chciała by to działo się w tak szybkim tempie. Nie kryła niezadowolenia, gdy którymś razem dostrzegła go siedzącego samotnie w kawiarni, w której pracowała. Siedział przy jednym ze stolików nerwowo bawiąc się serwetką. Na sobie miał błękitną koszulę i ciemne spodnie. Wyglądał jakby wystroił się na randkę, co nie uszło jej uwadze. Podeszła do niego z wyćwiczonym uśmiechem. W jego oczach pojawił się błysk, a na twarzy wykwitł uśmiech.
-Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie? -wymówiła bez entuzjazmu wyuczoną formułkę.
-Jeden ładny uśmiech poproszę.- odpowiedział patrząc jej w oczy.
-Obawiam się, że tego nie podajemy. Proponuję jednak szarlotkę z lodami i waniliowe latte.
-Niech będzie dwa razy.- odparł z cwaniackim uśmiechem. Dziewczyna zanotowała zamówienie w notesie i odeszła od stolika. Zrobiło jej się przykro, bo widocznie Michael z kimś się umówił. Nie dawała jednak po sobie poznać, że się tym przejęła. Po chwili stawiała już zamówienie przed nim. Zdziwiła się, gdy posadził ją na krześle naprzeciwko niego. Nie sądziła, że taki drobny chłopak może mieć w sobie tyle siły. Na nic się zdały jej tłumaczenia, że jest w pracy, że nie może. Niebieskooki dopiął swego. Kąciki jej ust mimowolnie uniosły się do góry. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że zaczyna się zakochiwać w blondynie z wzajemnością. Nie zauważyła też momentu, gdy zniknęło gdzieś skrępowanie i nieśmiałość i zaczęli ze sobą rozmawiać jakby się znali od lat. Wszystko działo się szybko. Może za szybko. Podobno by zbudować związek, który przetrwa wszystko potrzeba wiele czasu. Miłość, która wybuchnie gwałtownym płomieniem szybko się wypala, a taka, która zaczyna się od żarzących się węglików potrafi się żarzyć przez wieki..



 ______________________________________________

Przepraszam..
 miałam nie dodawać rozdziałów, które mi się nie będą podobały, ale długo już czekacie, a ja i tak nie stworzę niczego lepszego w najbliższym czasie. 
Ostatnio już nawet pisać nie potrafię.. Zawiodłam. Wybaczcie.

Jedynym plusem jest to, że pierwsza jazda już za mną i nikt nie ucierpiał. 

Kochani, życzę wam wesołych świąt, smacznego jajka, bogatego zająca
 i wszystkiego czego się tam jeszcze życzy :*
 

32 komentarze:

  1. Dziwię się, że nie podoba Ci się ten rozdział, bo mi bardzo. Widać, jak bardzo Michi kocha Meggi. Teraz mam nadzieję, że wyjdzie z tego wszystkiego i będą żyć długo i szczęśliwie. Szkoda mi Sandry. Dobrze by było, gdyby ułożyło jej się z Gregorem.
    Wcale nie zawiodłaś! Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po problemach jakie miałam z pisaniem tego rozdziału nie powinnaś mi się zdziwić, no ale dobra. Nie lubię pisać na siłę, a ten rozdział jest taki pisany na odczepnego, żeby był..
      Całe szczęście, że tą pierwszą część napisałam dawno temu, bo teraz by Michi już jej tak nie kochał ;p
      Myślę, że jeszcze trochę was potrzymam w niepewności jak to się dalej potoczy ;p
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Boże, mam nadzieję, że Meggi jednak będzie żyła. Michael nie zniósłby jej śmierci! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę ci przyznać rację. Michi by tego nie przeżył. Ale to wcale nie znaczy, że ona się obudzi i będzie wszystko ładnie, pięknie ;p

      Usuń
  3. No więc na początku życzę Ci Happy Easter, Frohe Ostern, Buona Pasqua i w ogóle XD Przyczepię się, że powinno byc zE śpiącą blondynką jak już. A tak to rozdział wyszedł świetny, mając na uwadze to, że nie masz czasu na nic. I szczerze mówiąc przraża mnie Twój napięty harmonogram ._. Życzę dobrego humoru. Kiss :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Frohe Ostern najbardziej mnie przekonało :*
      Ostrzegałam, że zapewne są błędy i wybacz, ale nie mam siły by je poprawiać. Sama dobrze wiesz czemu...
      Naprawdę nie rozumiem czemu ten rozdział wam się podoba. Jak dla mnie to najgorszy rozdział jaki napisałam.. Mam nadzieję, że dobry humor mi kiedyś powróci, bo to co teraz się dzieje, to szkoda gadać.. I jak ja mam pisać opowiadanie o miłości? No jak..
      A mój napięty harmonogram powoli robi się mniej napięty, ale jednak wszędzie mam zaległości..

      Usuń
  4. Wow ! W końcu się doczekałam, i to jakiego cuda . Dobra tak bardzo się wzruszyłam gdy Michi tak prosił ją by się obudziła, bo jest dla niego wszystkim. I jak nie chciał jej zostawiać samej. I to przemówienie Sandry , jak ona bardzo kocha Gregora i nie chcę go stracić. I ta sytuacja z Maggi czy to znak ,oby ona przeżyła, bo Michi nie zniósł by jej śmierci. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Tak właściwie, to ja się obawiałam, że odbierzecie Sandrę w zły sposób, że wam się nie spodoba. Kamień z serca. A to co się dzieje z Meggi wyjaśni się w następnym rozdziale. Obawiam się, że obrót spraw może wam się nie spodoba, ale już kiedyś mówiłam. Jestem okrutna ;p
      Pozdrawiam :* A do ciebie na pewno wpadnę. Wiem, mam zaległości, ale nadrobię ;)

      Usuń
  5. Weź przestań. Nie wiem, na co narzekasz. Jest pięknie i jest granie na emocjach. A to czytelników porusza, uwierz mi.
    Piękny był ten początek ich znajomości. Taki absolutnie normalny, a przy tym tak uroczy. Ich miłość się rozwinęła tak, jak to właśnie powinno wyglądać.
    Więc to się nie może tak skończyć. Michi stracił dziecko - nie może też stracić Meggi. No nie może. Ona się musi wybudzić, a on musi pomóc jej wrócić do normalności.
    Tak po prostu ma być.
    buziaki, kochanie :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze. Nawet nie wiem co mam odpowiedzieć na ten komentarz. Dziękuję Ci. Szczerze, to nie sądziłam, że pisanie o miłości w moim obecnym stanie mi wyjdzie.. A to, że wam się to podoba to już całkiem szok dla mnie. I muszę ci przyznać rację. Michi będzie musiał pomóc wrócić jej do normalności. Pozostaje tylko pytanie co się za tym kryje. Ja już wiem ;p
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  6. OOO.... jest cudeńko:D Mnie się bardzo podoba;) Tylko ona musi przeżyć... musi wrócić...
    Mnie też szkoda Sandry... w tym opowiadaniu jest świetną przyjaciółką (co rzadko jest praktykowane w tego typu opowiadaniach... zazwyczaj Sandra jest zołzą, a tutaj jest fantastyczną osobą, co bardzo mi się podoba:))
    Co do prawka... zdałam w czerwcu w zeszłym roku... do 12 godziny moja jazda wyglądała masakrycznie, a potem przełom... nie żartuję- jedna jazda, a bardzo wiele zmieniła... więc nie załamuj się jeśli na razie Ci nie idzie... u każdego następuje przełom (rozmawiałam o tym z instruktorem). Czekaj cierpliwie, a na Ciebie też przyjdzie czas... może to będzie nawet kolejna jazda... Jeszcze jedna rada: nie czytaj tego durnego podręcznika jak nie masz czasu (jedynie najważniejsze zagadnienia, a odpuść sobie rzeczy typu "jak rozmieścić bagaż w bagażniku"). Przede wszystkim ćwicz TESTY na komputerze, nawet te z poprzednich lat, bo uwierz mi na egzaminie pytania się powtarzają... czasami nawet nie zmieniają obrazków. Ja przerobiłam chyba 3 testy (oczywiście wszystkie rozdziały po kolei)... a i pamiętaj, że ujawnili chyba 15% pytań z tych nowych egzaminów...
    Ja tym sposobem zdałam egzaminy za pierwszym podejściem... ale może to przypadek, może miałam łatwe pytania... a na jeździe egzaminacyjnej też miałam małą przygodę... :D I jeszcze dodam, że jeśli myślisz, że się będziesz stresować przed egzaminami, to nic bardziej mylnego... stres jest, owszem ale 15 min przed egzaminem... ja osobiście bardziej stresowałam się na teorii niż na jeździe... tylko wsiadłam do samochodu i zero stresu- jak jazda z instruktorem... uwierz mi, u Ciebie też tak pewnie będzie:D więc niczym się nie martw;)
    Jeśli robisz to w 2 klasie liceum to świetnie... ja też tak robiłam i wiem, że to dobre rozwiązanie... teraz w klasie maturalnej nie miałabym czasu. Bardzo lubię kierować, jestem naturalną blondynką za kierownicą i mam w głębokim poważaniu co myślą o tym faceci (wiesz, te przeklęte stereotypy:))... i nadal najgorsze jest parkowanie... jeszcze nie przytarłam samochodu, ale po prostu tego nie lubię:/
    JESTEM PEWNA, ŻE DASZ RADĘ :D
    Szerokiej drogi i pamiętaj o kierunkach:D
    Rozdział świetny jak zawsze... Wesołych Świąt:)
    jk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuu... widzę, że mi tutaj mini wykład wyszedł:p a ja nie lubię komentować:D
      jk

      Usuń
    2. Jejku. Dziękuję ci za tak obszerny komentarz, tym bardziej, że nie lubisz komentować.
      Szczerze to ja jestem w szoku, że to coś powyżej wam się w jakimś choćby najmniejszym stopniu może podobać.. Ale w obecnej chwili na nic lepszego mnie nie stać.
      A jeśli chodzi o prawko, to ja jestem w 100% zadowolona z pierwszej jazdy. Myślę, że jeszcze będzie ze mnie kierowca ;P

      Usuń
    3. ooo... jak po pierwszej jeździe jesteś zadowolona to świetnie:D Może jak skończysz kurs to z Małyszem na rajd Dakar pojedziesz:D
      I jeśli nosisz okulary albo soczewki to poproś lekarza, żeby wpisał ci "okulary i/lub soczewki" (czyli 0106 na prawie jazdy... ja noszę soczewki na zmianę z okularami, wpisał mi 01 czyli okulary... a wygodniej mi jeździć w soczewkach;) trudno, jak mnie policja złapie to najwyżej dostanę mandat;)
      jk

      Usuń
    4. Hm, do Dakaru to mi jeszcze daleko ;p Wiesz, nikogo nie rozjechałam, auto całe, instruktor na zawał nie zszedł, więc chyba nie było tak źle xD Mi się bardzo dobrze o dziwo jeździło, chociaż na kilka minut przed ustaloną godziną miałam ochotę stamtąd uciec.. Jeśli chodzi o okulary, to mam tak małą wadę wzroku -0,25 że zwykle i tak chodzę bez okularów, a lekarz mi wpisał, że nie noszę ;p

      Usuń
  7. Bezsilność jest okropna. Nie możemy nic zrobić, a jedynie patrzeć tępo i czekać na jakikolwiek cud. Można nawet postradać zmysły! Widać że Michi nie radzi sobie dobrze z całą tą sytuacją. I to wcale nie dziwi. Chciałby, aby Megi się obudziła, a jedyne co zastaje to dziewczynę pogrążoną w śpiączce. A to sprawia ogromny ból. Bo co on może? Nic, tylko czekać. I to jest właśnie dobijające. Do tego ta krytyczna scena pod koniec 'pierwszej części'! Co się stało z Megi? Mam złe przeczucia i chcę się bardzo mylić!
    Za to tradycyjnie druga część poprawiła mi lekko nastrój :) Początki ich 'związku' są niesamowicie urocze i takie niewinne! No tak ... singielka z wyboru ... łatwiej powiedzieć niż zrobić. Skoro dziewczyna nawet zazdrosna o niego była! Ale widać że Michi od początku się nie poddawał i potrafił postawić na swoim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Coś mi się zdaje, że twoje złe przeczucia są słuszne.. Ale ja nic nie mówię ;p
      To co napisałaś o bezsilności to stuprocentowa prawda. Michi strasznie cierpi, a to wszystko z miłości.
      Niezmiernie mnie cieszy, że początki Michiego i Meggi wam się podobają. I jak widać nie łatwo jest być singielką z wyboru, oj nie łatwo. Tym bardziej jeśli pojawia się taki uroczy blondyn gdzieś w pobliżu ;)
      Buziaki :*

      Usuń
  8. jak takie cudo może Ci się nie podobać?! na prawdę Cię nie rozumiem... :)
    po raz kolejny miałam łzy w oczach czytając Twój rozdział, oby takich więcej!
    jejku, jeszcze ten opis ich "randki", cudowny!
    czekam na następny, dłuższy <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj może się nie podobać, może. Powiedzmy, że ostatnio mnie mdli od wszechobecnej miłości i jeszcze sama wypisuje takie rzeczy ;p Cieszę się, że jednak podoba wam się to co pisze, nawet jeśli ja osobiście nie jestem tym zachwycona. Wasze komentarze dają mi motywację do pisania. Dziękuję.
      Nie mogę obiecać, że następny będzie dłuższy. To zależy od wielu czynników. ;p
      Buziaki :*

      Usuń
  9. No jak ja Cię kiedyś znjadę to nakopię Ci w cztery litery!!! To ma być ten Twój beznadziejny rozdział? Musisz być "zdesperowana" by pisać tak o tym:) . Jak czytałam ten rozdział to wszystko miałam dokładnie przedstawione przed oczami tak jakbym oglądała to w TV ;) Ten rozdział ma jedyną wadę jest krótki, ale wiem, że nie masz teraz czasu by nas tu rozpieszczać z długością. I tak cieszę się, że dodałaś. W tym opowiadaniu główni bohaterowie są niezwykle uroczy. Potrafisz wczuć się w każdą postać gdy piszesz i tu przywołam opowiadanie o Andim, które było zupełnie inne niż to. Michi jest tu taki delikatny w stosunku do Meggi. Natomiast Andi to było zupełne przeciwieństwo. I to jest niesamowite, że tworzysz nowych bohaterów i ich cechy. ;)
    Cieszę się, że nikt nie ucierpiał podczas Twojej jazdy i oby tak dalej ;P

    Pogody, słońca, radości, w niedzielę dużo gości, w poniedziałek dużo wody - to dla zdrowia i urody. Dużo jajek kolorowych, świąt wesołych oraz zdrowych! ;****
    Pozdrawiam;*
    Olga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj. Zaczynam się bać. Chyba jednak Cię nie odwiedzę w wakacje. Martwię się o moje zdrowie xD
      Hm. Być może i jestem zdesperowana, kto wie ;p
      Zdaję sobie sprawę, że długością ten rozdział nie powala, ale strasznie się męczyłam, by chociaż tyle napisać. Istne tortury, ot co. Podoba mi się to co napisałaś, że potrafię się wczuć w bohaterów.. Trochę w tym jest racji, w pewnym stopniu pisząc o uczuciach bohaterów przekazuję moje uczucia. Stąd się wzięły problemy z dokończeniem rozdziału.. A jeśli chodzi o tworzenie bohaterów, to zwykle są niezrównoważeni emocjonalnie i nie wiedzą czego chcą. ;P
      Mam nadzieję, że liczba osób poszkodowanych przeze mnie nie ulegnie zmianie do czasu końca kursu xD
      Buziaki :*

      Usuń
  10. Pięknie jest ;) Emocjonalnie, uczuciowo i jednocześnie bardzo smutno. Jak widać w życiu nie można niczego sobie zaplanować, bo plany i tak wezmą w łeb ;) Można to odnieść do sytuacji Meggi, która nie chciała już widzieć Austriaka, a jednak zakochała się w nim ;) Od słowa do słowa i tak to się zaczęło. Muszę przyznać, ze Michi miał sprytny plan, przyszedł, zamówił 2 razy i jak gdyby nigdy nic posadził przed sobą Meggi, ale jak widać opłaciło się ^^
    A teraz...Masakra, co to się podziało. Jak on niesamowicie cierpi i nie potrafi się pogodzić z takim stanem rzeczy. Pragnie ją ujrzeć, spojrzeć w te ukochane oczy, usłyszeć głos, pogłaskać, pocałować...Błagam, nie katuj go więcej, niech dziewczyna się wybudzi, bo przecież jest zbyt młoda. Zbyt młoda, by umierać...
    Ej, Gregor chyba nie byłby skłonny do zdrady? Wydawało się, że pomiędzy nim, a Sandrą wszystko jest dobrze, a tymczasem okazuje się, że jednak nie...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. jeszcze raz mi napisz, że coś Ci się nie podoba, to spodziewaj się mnie pod Twoim domem. co Ty chcesz od tego rozdziału? wszystko jest opisane tak, jak należy. chcę więcej takich odcinków.

    Meggi nie może umrzeć. dyć Michael załamie się do reszty i wkrótce popełni samobójstwo... proszę, nie uśmiercaj bohaterki :'(

    źle się dzieje pomiędzy Gregorem a Sandrą? no, no, no... jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoje zdarzeń pomiędzy tą dwójką.

    czekam na następny odcinek.

    pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz Madziu, to było piękne. Ja wiem, że może nie za długi, ale jaki piękny. Widać jak bardzo Michie ją kocha. I to jest przecudowne.
    Gregor i Sandra musieli sobie wybrać akurat taki moment na wejście... Nie ma co! Ich związek się sypie? Zobaczymy czy na pewno się sypie, czy może odwrotnie. Podobało mi się jak Sandra gadała z Meggi. Widać, że rzeczywiście jej na niej zależy.
    "A on jej potrzebował. Była dla niego niczym powietrze. Gdy jej nie było zaczynał się dusić."- rozwaliłaś mnie tym tekstem. Jest przecudowny! Zapamiętam go na zawsze.
    Dlatego nie zabijaj Meggi! Wiem, że tutaj każdy tak mówi, no ale się powtórzę. Nie możesz zniszczyć tej pięknej miłości. To by było koszmarne.
    I nie wolno ci narzekać na ten rozdział, bo tyle emocji i w ogóle.
    Szczęśliwych, wesołych świąt! Buziaki :*
    PS. Nie rozjedź żadnych zwierząt. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jedyne za co możesz przepraszać po tak wspaniałym rozdziale, to zakończenie pierwszej części w takim momencie. Co prawda ja w ogóle, ale to w ogóle nie dopuszczam do siebie myśli, że ona mogłaby nie przeżyć, że Michi z tym straszliwym bólem mógłby zostać już na zawsze, ale jednak przerwanie w takiej chwili, to prawdziwa tortura dla naszych serduszek, bo teraz aż do następnego rozdziału, będziemy się martwić o Meggi. No i jeszcze jakby się to miało stać w chwili, kiedy Michaela przy niej nie ma... Nie, nie, w ogóle sobie nie chce wyobrażać, jak on by to wszystko przeżył. Choć z drugiej strony to takie symboliczne było, jeżeli wziąć pod uwagę poprzedni rozdział i tę część, którą po prostu zaczarowałaś mnie na amen, czyli tę scenę kiedy Meggi, raczej jej duch był rozdarty między życiem a śmiercią. Jak chciała iść w tę nieznaną stronę - zapewne w stronę śmierci - ale zatrzymał ją jego głos. To on trzymał ją na tym sznurku i nie pozwalał odlecieć w niebyt, a teraz wyjechał. Głos ucichł, a sznureczek latawca ktoś puścił... ale nie! Ja się nie zgadzam, zupełnie się nie zgadzam. ona musi żyć i koniec. Ten zrozpaczony i cierpiący Michi zbyt rozdziera moje serce, żeby miało być jeszcze gorzej. Nie, nie nie! Słyszysz Meggi? Może głos Michiego chwilowo nie ma, ale wszystkie czytelniczki złapały ten sznurek i ciągniemy cię w stronę świata żywych. Ciągniemy za Michiego.
    A początek ich znajomości cudowny, właśnie przez to, że nie taki kolorowy i idealny od początku. Tylko taki kroczek po kroczku, a to jego 'jeden ładny uśmiech poproszę' było najbardziej rozbrajającym podrywem i chyba sama bym się na taki skusiła.
    No i chyba już to mówiłam, ale się powtórzę, bo to naprawdę rzadkie w opowiadaniach - uwielbiam Twoją Sandrę. Jest taka ciepła, taka kochana - z reguły robi za wredną jędzę - i jeszcze te jej obawy w związku z Gregorem. Tylko że one chyba nie są prawdziwe, prawda? Gregor ja kocha i planuje jej się oświadczyć. Nie może jej zdradzać. Ona może po prostu źle rozumieć jego zachowanie i zapewne skołowanie oraz strach, które zrodziły się za sprawą tego, co stało się Meggi i co przezywa Michi. W końcu sami widzieliśmy (czytaliśmy) jak bardzo to wszystko dotknęło Gregora. Dlatego wierzę, że Sandra po prostu się myli, że ten związek wcale się nie sypie tylko właśnie się wzmacnia przez wyboistą drogę.
    Czekam na więcej i nie narzekaj, bo cudowny rozdział. Po prostu cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale święta to święta ;)
    Co Ty w ogóle piszesz?! Zawiodłaś? Nigdy w życiu! Ty nigdy nie zawodzisz :* Rozdział jest jednym właśnie z tych piękniejszych. Bardzo mi się podoba.
    Już wiemy, jak rozpoczęła się ta 'znajomość' Michiego i Meggi i stwierdzam szczerze, że to było cudowne. To zdanie, które napisałaś na końcu, to święta prawda! :) Często tak przecież jest, że kiedyś miłość jest od początku ogromna, niby idealna, wydaje się, że będzie trwała wiecznie, to jednak wkrótce gaśnie, bo okazuje się, że była tylko chwilową namiętnością i zauroczeniem. Natomiast kiedy rozkwita powoli, niczym pąki kwiatów, wtedy swój punkt kulminacyjny osiąga dopiero po długim czasie, trwając wieki - i myślę, że to jest najlepsze, co może spotkać dwoje ludzi. Widać, że to właśnie przydarzyło się również tej dwójce z góry.
    Ale oczywiście musi się tu pojawić jakiś smutny akcent (jak to zawsze u Ciebie bywa :C), czyli sytuacja Meggi. Nie wyobrażam sobie, że ona może z tego nie wyjść. Już dosyć strat poniósł Michi. I tu nie chodzi tylko o niego, o ich dziecko, którego już nie ma...chodzi przede wszystkim o uczucie, które ich łączy; ono nie możetak po prostu umrzeć razem z odejściem dziewczyny, słyszysz?! Nie może i koniec, kropka. Pamiętaj, ja mam zawsze rację, haha :D Spraw jak najszybciej, że wszyscy będą szczęśliwi. Pozwól Meg wrócić do ukochanego. Przecież on tak bardzo ją kocha, tęskni...jego słowa mnie rozkładają na łopatki, ech...wspaniały człowiek! Uwielbiam go.
    W tym opowiadaniu chyba po raz pierwszy w życiu spotykam się z pozytywną postacią Sandry. Ba, pozytywną to małe słowo! Wszystkie bloggerki zawsze kreują ją na tę wredną sukę (przepraszam za słowa), która zdradza Gregora i jest z nim dla lansu, itp. Tymczasem tutaj ona naprawdę ważną rolę odgrywa w życiu bohaterów i jej słowa są równie rozczulające. Widać, jak bardzo ważny jest dla niej Schlierie. Nie rezygnuje, tylko walczy o niego i o wszystkich wokół. Mam nadzieję, że jej przeczucia są błędne, bardzo błędne! :/ Nie możesz zrobić z Gregora okrutnika, o nie! Ale jestem pewna, że to ta zaistniała sytuacja tak na niego wpływa, a on jest wierny Sandrze, w końcu będą narzeczeństwem, nieprawdaż? :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem, jestem, spokojnie - nie zapomniałam! :)
    No i ja nie wiem za co Ty nasz przepraszasz.. a nie, wiem! Długość tego rozdziału. Kobieto, ja się tak wczułam w czytanie, a tu już koniec. I to w takim momencie, kiedy nie wiadomo co z Meggi, czy przeżyje czy nie bądź coś jeszcze innego.
    Związek Sandry i Gregora zmierza ku końcowi? Jakoś nie umiem współczuć Sandrze, no ale, jeśli postawić się w jej sytuacji - kocha swojego faceta, chce z nim planować przyszłość, mieć dzieci, a on nie chce o nich słyszeć i "niby" ją zdradza? Jakoś mi to nie pasuje do Gregorka.
    Ach, no i Michi! Jeju, jak on ją kocha i jak jemu na niej zależy! Kurczę, szkoda by go było jeśli dziewczyna by się nie obudziła, no ale zobaczymy jak to jeszcze będzie. Mimo wszystko - Meggi to tylko pozazdrościć takiego faceta!

    PS. nie wiem czy zapraszałam : przypadkowa--milosc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ta pierwsza część jest strasznie przygnębiająca. Wyobrażam sobie Meggi jak tam leży bez życia i aż serce mi się kraje. Jeszcze ten monolog Michiego. Widać, że okropnie to przeżywa i gdybym mogła to zrobiłabym wszystko, żeby wybudzić jego ukochaną. A potem jeszcze Sandra, której zebrało się na zwierzenia. Kolejna nieszczęśliwa bohaterka, tylko że ona nie wie czegoś co my wiemy, ha! Przecież Gregorek chciał się jej oświadczyć, więc raczej nie ma tu mowy o żadnym końcu ich związku... Panie Schlierenzauer, wyciągaj pan ten pierścionek z powrotem i do dzieła, bo ci panienka ucieknie!
    A teraz przejdę do mojego ulubionego fragmentu.
    "Jeden ładny uśmiech poproszę" - myślałam, że się przy tym rozpłynę i jakikolwiek ślad po mnie zniknie. Jestem okropną romantyczką i takie teksty wywołują u mnie mnóstwo emocji :p
    Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że to co wydarzyło się w końcówce pierwszego fragmentu to jakaś chwilowa komplikacja! :<

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli Meggi nie zyje? Ale jak to! Nie moze! Niech sie obudzi, bo Michi juz wariuje bez niej. Biedaczyna!
    To w kawiarni...ah! To jej zrobil niespodzianke! A juz myslala ze umowil sie z kims innym. Piekne <3
    Czekam na nowosc ;*
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie moge sie doczekać kolejnych czesci! Super opowiadanie! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Jest świetny. Czekam na dalszy ciąg. Zapraszam cię na mojego bloga ; http://nieznane07.blogspot.com/.Komentuj. Mam nadzieję ze ci się spodoba.Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy kolejny rozdział???:((((

    OdpowiedzUsuń