Są takie momenty, w których wyboru
możesz dokonać tylko raz. Od tej decyzji będzie zależało
wszystko. Linia, która oddziela dwa światy zostanie przekroczona i
odejdziesz w niebyt. Nie zostanie po tobie wiele. Tylko pełna szafa
ubrań, kilka par butów, telefon z którym się nie rozstawałaś i
wspomnienia, które będą żyły w sercach twoich bliskich. Twoja
śmierć dla jednych ludzi będzie końcem świata, dla innych nic
nieznaczącym faktem. Z czasem ślad po twoim istnieniu zaginie,
ludzie zapomną, zdjęcia będą leżały gdzieś na strychu
przykryte ciężką warstwą kurzu, a litery na twoim nagrobku
przestaną być widoczne. Nie zawsze musi jednak tak być. Nieliczni
dostają od życia drugą szansę. I wcale nie jest to szansa z
rodzaju wygrania w loterii. Ta szansa odmienia całe dotychczasowe
życie. Nieliczni mieli okazję znaleźć się po drugiej stronie i
wrócić.
*****
Czuła się zagubiona.
Rozdarta. Tajemniczy głos ją zaciekawił, jednak gdy zniknął
chciała iść naprzód. Głos ten w jakiś sposób ją ograniczał i
więził. Czuła się zniewolona. Chciała przy nim trwać i odkryć
jego źródło. Przy nim zapominała o wszystkim. Dopiero gdy znikał
mogła skupić się na miejscu w którym jest. Za każdym razem, gdy
chciała pójść dalej on dawał o sobie znać i wracała.
Postanowiła spróbować i tym razem. Podążała przed siebie z
nadzieją odnalezienia wyjścia. Miejsce to, chociaż było
wypełnione stanem błogości i wszechogarniającą miłością
zaczęło ją przytłaczać. Tym razem głos się nie pojawił, nie
powstrzymał jej przed przekroczeniem pewnej niewidzialnej bariery,
po której przekroczeniu ogarnęła ją światłość. Uczucie
błogości osiągnęło apogeum i znalazła się przed obliczem
stwórcy. Spojrzał na nią srogim spojrzeniem i nim zdążyła się
zorientować, coś pociągnęło ją gwałtownie w dół i
umiejscowiło ponownie w kruchym ciele.
*****
Blondynka siedząca na
zewnątrz zdała sobie sprawę z tego co się właśnie dzieje na
sali. Nie wiedziała jak się zachować. Jej przyjaciółka właśnie
umierała, ukochany był gdzieś daleko. Ta sytuacja ją przerastała.
Nie zauważyła nawet zamieszania na sali. Lekarze z nadzieją
wpatrywali się w monitor maszyny, na którym cały czas pojawiała
się nowa linia, a irytujące piszczenie nie ustawało. Stracili
nadzieję, że dziewczyna się obudzi, próbowali jednak wszystkiego.
Widok, gdy ładunek elektryczny jest przekazywany do jej drobnego
ciała, by wskrzesić ją do życia był makabryczny. Serca łamała
im myśl o jej ukochanym. Właśnie ze względu na niego przedłużali
reanimacje, odkładając decyzję o stwierdzeniu zgonu do ostatniej
chwili. Nadzieja ich już opuściła, ze łzami w oczach patrzyli
ostatni ładunek przeszywa jej ciało i wtedy stał się cud.
Jednostajny odgłos wydawany przez maszynę zmienił się w pikanie,
a na linii zaczęły się pojawiać zaburzenia. Na twarzach zebranych
pojawił się wyraz ulgi, a nawet łzy szczęścia. Ktoś wyszedł z
sali, by powiadomić płaczącą Sandrę o przywróceniu pracy serca.
Blondynka rzuciła się na szyję lekarzowi. Mężczyzna uśmiechnął
się do niej pobłażliwie.
-Czy ja mogę? -zapytała
nieśmiało.
-Tak. Proszę. Nie wiemy
jednak kiedy się wybudzi. -odparł mężczyzna i zostawił ją samą.
Weszła do sali, w której poza jej przyjaciółką znajdowała się
jeszcze niewysoka pielęgniarka. Uśmiechała się do niej pogodnie.
-Pani przyjaciółka miała
wiele szczęścia. Niewiele osób wraca z tej drugiej strony.-
dopiero wtedy Sandra jej się przyjrzała. Kobieta była już w
starszym wieku, a jej jasne włosy były przyprószone siwizną. W
błękitnych oczach kobiety dostrzegła troskę i bezinteresowność.
Nim się zorientowała kobieta opuściła salę zostawiając ją
samą. Usiadła na krześle stojącym obok łóżka i siedziała
trzymając dłoń swojej przyjaciółki. Po kilku godzinach zmorzył
ją sen i zasnęła opierając głowę o skraj łóżka. Siwiejąca
pielęgniarka przechodząc obok sali przyglądała się z uśmiechem
dwóm blondynkom. Wiedziała, że to miłość przywróciła pannę
Wagner do życia. Dotknęła palcami złotego krzyżyka, który
wisiał na jej szyi i wróciła do dalszego obchodu.
Sandra spała niespokojnie,
bała się, że stan Meggi może znów się pogorszyć. Obudziła się
natychmiast, gdy poczuła niespokojny ruch. Zamrugała kilkakrotnie
nie rozumiejąc co tak właściwie się wydarzyło. Dopiero po chwili
zauważyła, że patrzą na nią niebieskie tęczówki blondynki.
Minę miała niepewną, jakby się czegoś bała.
-Gdzie ja jestem?-
wychrypiała, rozglądając się po pomieszczeniu.
-W szpitalu. Miałaś
wypadek. Zawołam lekarza. -wybiegła z sali, zanim zdążyła zadać
kolejne pytanie. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i stanął
w nich uśmiechnięty, starzy mężczyzna.
-Dzień dobry. Nazywam się
Joseph Koch i jestem pani lekarzem. Czy pamięta pani, jak się pani
nazywa?-zapytał mężczyzna, podchodząc do łóżka i świecąc jej
małą latareczką po oczach.
-Naturalnie. Nazywam się
Magdalena Wagner. -odpowiedziała. -Co mi się stało?- zapytała
dociekliwie.
-Miała pani wypadek
samochodowy. -odpowiedział z lekkim uśmiechem.- Imiona pani
rodziców?
-Sonia i Karl.
-odpowiedziała już lekko poirytowana.
-Jak się pani czuje?- zadał
pytanie, spoglądając na nią uważnie.
-Właściwie to dobrze.
Tylko chce mi się pić. Czy mogłaby pani przynieść mi wody?-
zwróciła swoją prośbę do blondynki.
-Pani?- wytrzeszczyła na
nią oczy, wstając od łóżka. Lekarz przyglądał jej się z
zaciekawieniem.
-Nie pamiętasz pani
Stiegler? -mężczyzna zwrócił się do pacjentki.
-Pierwszy raz ją widzę na
oczy. Coś nie tak?- blondynka zmarszczyła brwi.
-Może mi pani powiedzieć,
który mamy rok?- dziewczyna zamyśliła się chwilę.
-Właśnie zdałam maturę.
Dwa tysiące dwunasty. -mężczyzna zmarszczył brwi.-Coś nie tak?
-Hm. Jakby to pani
powiedzieć. Mamy rok dwa tysiące piętnasty. Podejrzewam u pani
amnezję. Czy rzeczywiście ostatnią rzeczą, którą pani pamięta
jest matura?- lekarz przysiadł na skraju łóżka i spojrzał jej w
oczy.
-Tak. Czy to znaczy, że
straciłam trzy lata z życia?- głos młodej Niemki drżał. Nagle
do pomieszczenia wpadł zdyszany blondyn.
-Przyjechałem najszybciej
jak się dało.- wysapał. Meggi wpatrywała się w niego zaskoczona.
Mężczyzna podszedł do łóżka i ujął jej dłoń, po czym złożył
na niej pocałunek. -Kochanie jak się czujesz? Nawet nie wiesz jak
się o ciebie martwiłem.- szeptał patrząc jej w oczy.
-Kochanie? Przepraszam, ale
czy my się znamy? -wyrwała dłoń z jego objęć.
-Meggi nie żartuj sobie ze
mnie. To ja Michael. -patrzył na nią błagalnym wzrokiem.
-Pańska narzeczona ma
amnezję. Nie pamięta ostatnich trzech lat. -wytłumaczył medyk.
-Narzeczona?- wyszeptała
lekko przestraszona.
-Amnezję? Jak to możliwe?
-młody skoczek załamał się tą wiadomością.
-To się często zdarza przy
urazach głowy. Pamięć powinna wrócić w przeciągu kilku
miesięcy. Istnieje jednak pewne ryzyko, że została utracona na
zawsze.- głos lekarza był dla Michaela niczym ostrze noża, które
raniło jego serce.
-Chcę się zobaczyć z moją
mamą.- zażądała dziewczyna. Obaj mężczyźni spojrzeli na nią
zaskoczeni.
-Dobrze. Zadzwonię do
twojej mamy. -powiedział blondyn i wyszedł z sali. W międzyczasie
zdążyła wrócić Sandra z wodą. Blondynka upiła łyka wody i
opadła na poduszki. Nie wiedziała co ma myśleć o tej całej
sytuacji. Otaczający ją ludzie byli dla niej obcy, a cała sytuacja
wydawała się absurdalna. Zastanawiała się, czy przypadkiem nie
jest w jednym z tych programów na MTV, gdzie wkręcają ludzi. Jak
to możliwe, że zapomniała trzy lata ze swojego życia. Zapomniała
swojego narzeczonego? Poczuła się bardzo samotna, chociaż miała
przy sobie ludzi, którzy ją kochali. Czuła się niczym puzzel,
który nie pasował do układanki, nie dlatego, że miał inny
kształt. Nie. Kształt był taki sam. Motyw układanki był jednak
inny. I właśnie ona tak się czuła. Nie pasowała tam. Miała
ochotę wrócić do domu. Do rodziców. I zacząć wszystko od nowa.
*****
Blondyn przyzwyczaił się
już do tego, że każdą jego myśl zaprząta ona, drobna blondynka,
która jest sąsiadką dziewczyny Schlierenzauera. Zakochał się
niczym jakiś nastolatek. Na niczym się nie potrafił skupić, bo
zastanawiał się, co ona może robić w danym momencie. Często
przechodził obok kawiarni w której pracowała, by zobaczyć ją
chociaż przez kilka sekund. Nie był pewny uczyć blondynki, więc
starał się nie być nachalnym. Pewnego razu czekał na nią pod
kawiarnią z kwiatami. Zauważył ją, gdy wychodziła. Nie była
jednak sama. Wychodziła w objęciach wysokiego szatyna. Oddalił się
szybko, by go nie zauważyła, przy okazji wyrzucając kwiaty do
pobliskiego śmietnika. Widok Meggi w objęciach innego faceta
doprowadził go do furii. Wszedł do mieszkania Krafta trzaskając
przy tym drzwiami i opadł ciężko na kanapę. Siedział tak do
końca wieczoru z zaciętą miną i nie odpowiedział nawet słówkiem
na zaczepki Stefana. Przez kilka kolejnych dni chodził obrażony na
cały świat i nikomu nie chciał powiedzieć o co chodzi. Spotkał
ją pewnego razu na ulicy. Uśmiechnęła się do niego zalotnie, na
co on spojrzał z kpiną.
-A gdzie się podział twój
chłopak?- zapytał siląc się na spokojny ton.
-Przepraszam cię bardzo,
kto?- odparła zaskoczona. -Coś ty sobie znowu ubzdurał?
-Ja? Nic. Widziałem cię
ostatnio z pewnym szatynem. Wysoki, przystojny. Widzę, że masz
słabość do przystojnych facetów. -nie zdążył skończyć, bo
obdarzyła go siarczystym policzkiem.
-Dla twojej wiadomości, to
bym facetem był mój kuzyn, ale dzięki. -syknęła i odeszła od
niego.
-Meggi, poczekaj!- dogonił
ją i przyciągnął do siebie. -Przepraszam. Nie wiedziałem. Głupio
wyszło.- spuścił głowę i próbował się jakoś wytłumaczyć.
-Masz rację. Głupio
wyszło.- próbowała odejść, ale on chwycił ją za nadgarstki
uniemożliwiając ucieczkę.
-Przepraszam. Ja nic nie
poradzę na to, że oszalałem na twoim punkcie. Gdy cię zobaczyłem
z nim.. To było straszne. I pewnie pomyślisz, że zwariowałem, ale
zakochałem się w tobie do cholery. - zamierzała coś powiedzieć i
już otworzyła usta, jednak on jej to uniemożliwił. Wpił się w
jej usta całując zachłannie jakby się bał, że mu ucieknie. Gdy
poczuł, że oddaje mu pocałunki przyciągnął ją jeszcze mocniej
do siebie. Odsunęła się od niego, gdy zabrakło jej tchu. Patrzyła
w jego błękitne tęczówki i zaczęła się śmiać. Ona też się
zakochała. Czuła się jak nastolatka, która właśnie przeżywa
swoją pierwszą miłość. Bo tak właśnie było. Michael był
pierwszym mężczyzną, którego obdarzyła tym uczuciem.
_____________________________________________________
Wiem, że krótko. Nie bijcie. Wiem, że ostatnio zaniedbuję moje blogi,
wasze blogi i was. Przepraszam bardzo za to.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jest mi strasznie głupio, że zniknęłam i nie czytam większości waszych opowiadań, ale ostatnio nie mam ani czasu, ani siły, a do nadrobienia mam bardzo dużo.
Nie martwcie się, nadrobię to, choćbym miała w wakacje siedzieć i czytać ;P
Chciałabym wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Nie na wszystkie odpowiedziałam, bo już nie miałam na to siły, jednak za wszystkie z głębi serca dziękuję.
Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takich czytelników, zwłaszcza, że moja wena ostatnio strzela fochy i to co tutaj zamieszczam, jest poniżej moich oczekiwań. I nie, ja wcale nie marudzę. ;p
Rozdziały piszę z myślą o was i dla was, a wasze komentarze dają mi ogromną motywację do dalszego pisania i walczenia z brakiem weny.
Więc jeszcze raz dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna :)
A tych, którzy nie komentują, zachęcam by to robili. Jestem ciekawa waszych opini ;)
Buziaki :**
A wszystkim maturzystom życzę powodzenia :**
Wiesz , że brak mi słów za każdym razem gdy czytam to co tworzysz...
OdpowiedzUsuńAmnezja... tutaj całkowicie zamarłam , bo tego to nawet ja bym sobie nie wymyśliła... ale to jest świetne..
Biedny Michael... teraz jeszcze z tym przyjdzie mu się zmierzyć... Cóż on takiego nabroił kiedyś , że teraz musi tak pokutować?
...
Cieszę się , że tak mało tutaj tej panny 'S' ... nie będę wypowiadała się brzydko , bo to i tak niczego nie zmieni...
Przeżywam teraz śmierć Grega w innym opowiadaniu , więc dlatego ten komentarz jest nieskładny!
Wybacz!
Ann!
Mega rodzial. Smutno ze dziewczyna nic nie pamięta :(( moze odnowi sie ta milosc przyjaźń?... Oby. Pozdrawiam i życze weny :)
OdpowiedzUsuńDam sobie rękę uciąć,że szybko sobie nie przypomni aczkolwiek Michi zrobi wszystko by było inaczej. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńI by nie zapeszać nie dziękuję za życzenie powodzenia :*
Pozdrawiam xx
Cieszę się, że Megi się wybudziła... tylko ta amnezja... nie spodziewałam się tego...
OdpowiedzUsuńTeraz przypomniał mi się film "I że Cię nie opuszczę"... o ile dobrze pamiętam (a dawno oglądałam) tam historia była podobna... i skończyła się dobrze.:) Mam nadzieję, że to opowiadanie też tak się skończy... że przyjaciele pomogą jej wrócić do normalnego życia... że przypomni sobie o Michaelu...
Ja zawsze czekam na nowy rozdział... twoja zakładka jest stale na ekranie głównym w moim telefonie i będzie tam do końca tego opowiadania, nie ważne ile ono będzie trwało, ile będę musiała czekać.;) Zaglądam tu codziennie.:D
Świetny rozdział. :) Fantastyczne są opisy przeżyć Megi "z drugiej strony", a raczej z "granicy"... i w poprzednim rozdziale- myśli Michaela (bo nie wiem, czy ostatnio to napisałam).
Podoba mi się postać Sandry w tym opowiadaniu... jest taka kochana, prawdziwa przyjaciółka.:) W większości opowiadań jest, za przeproszeniem, "zimną suką"... ale jakiś czarny charakter musi być, więc cóż... Mam nadzieję, że wszystko z Gregorem jej się ułoży:)
P.S. Rozjechałaś już kogoś? :D
jk
Jejku aż się zarumieniłam czytając Twój komentarz. Nie sądziłam, że komuś moje opowiadanie może się aż tak bardzo spodobać. Zaglądasz tu codziennie? To teraz ja już się nie dziwię, że dobijamy do 10 tys wyświetleń tego bloga.
UsuńWiesz, całkiem prawdopodobne, że to na podstawie tego filmu czerpię inspiracje ( oglądałam go już dawno i nie pamiętam tytułu)
Bardzo się cieszę, że podobały Ci się opisy przeżyć Meggi na granicy życia i śmierci. Te fragmenty są dla mnie najtrudniejsze do pisania i świadomość, że komuś się to podoba dodaje skrzydeł.
A jeśli chodzi o ostatnie pytanie, to nie. Nikogo nie rozjechałam, wszyscy żyją, rannych brak.
Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, to zapraszam na gg-3813017
Pozdrawiam;*
Już nie będę Cię obsypywać pytaniami.:) Tylko pochwal się jak zdasz.:D gg nie mam, facebooka nie mam- i normalnie funkcjonuję... ale za parę miesięcy jak się wyprowadzę (mam nadzieję, że mi się uda...) to będę zmuszona założyć facebooka (ale do tego czasu broniłam się:)). Nie wiem, czy jeszcze będziesz dodawała takie fragmenty, ale jeśli tak to mogą pomóc Ci niektóre komentarze pod wybranymi artykułami... ja artykułu nie czytam, tylko od razu przechodzę do opinii innych- one są najciekawsze... OBE i właśnie ta "granica".:) Ale od razu mówię, że ludzie którzy przeszli to na prawdę (a przynajmniej tak deklarują w komentarzach) mają podobne odczucia do Megi... więc opisy udają Ci się w 100%:D ...ale mojej mamie kiedyś śnił się zmarły dziadek, a kiedy ona zapytała "jak tam jest" on próbował uniknąć odpowiedzi, tylko powiedział, że nie jest wcale tak świetnie jak nam się wydaje...
UsuńNie pomyśl tylko, że jestem jakaś nawiedzona.:D Po prostu jak nadarzy się okazja i na zwykłym portalu (np. onet) jest jakiś artykuł to czytam komentarze, to jest bardzo interesujące wg mnie.:D
jk
Yh to mówisz, że nie da się z Tobą skontaktować? Szkoda.. Jeśli chodzi o te przeżycia Meggi to raz koleżanka poleciła mi jakiś film dokumentalny właśnie o tej tematyce i właśnie stąd podobieństwo w odczuciach :p I wszystkie moje źródła inspiracji zaraz wyjdą na jaw xD
UsuńJak zdam prawko to od razu się pochwalę. To by było sprzeczne z moją naturą, żebym się nie chwaliła xd
Jak założę facebooka po maturze to jakoś się z Tobą skontaktuję jeśli chcesz... ale ja na to chyba nie zasługuję... uprzedzam, że jestem mało barwną osobą.:D
UsuńJa też lubię się chwalić... chyba każdy lubi się chwalić. I bardzo dobrze.;) Ja bynajmniej nie odbieram tego źle. Cieszę się, że komuś coś się udało.:D
To później możemy się pochwalić nawzajem... heh...:D
jk
Jak założysz facebooka to daj znać. A kto mówi, że ja jestem barwną osobą czy coś? Ja jestem nudna jak flaki z olejem i wgle :p I co to za marudzenie, że nie wiesz, czy zasługujesz? A ja to co, ani ja fajna, ani ładna, ani sławna :p Więc proszę nie marudzić, ja nie gryzę i chętnie nawiązuję nowe znajomości.
UsuńEj to ty teraz piszesz maturę?
Taaa... jeśli coś napiszę...:/ Niestety... polski najgorszy:( Ja jestem antyhumanem:D
UsuńOjj... właśnie mnie się wydaje, że nie jesteś nudna.:D Gdybyś była nudna nie nawiązywałabyś z łatwością nowych znajomości... ja mam z tym problem- jestem cholernie nieśmiała, niestety... :/ Jestem tak nieśmiała, że nienawidzę patrzeć ludziom w oczy (obojętnie kto ze mną rozmawia)... nie robię tego, bo kłamię (a takie opinie o niepatrzeniu w oczy wyczytała)...
jk
Oj kochana przesadzasz. Ja też jestem nieśmiała, ale najgorszy jest ten pierwszy krok tylko :p Mój instruktor np był w szoku, bo na pierwszej jeździe miałam takiego stresa, że wpadłam w słowotok i śmiał się, że wygadana jestem. Będę trzymała kciuki to dobrze Ci pójdzie ;) I nie przejmuj się, też jestem antyhumanem :p Jeśli chodzi o patrzenie ludziom w oczy, to też mam czasem z tym problem. :p
UsuńSłowotok... ja milczałabym jak trup.:D Na szczęście uczyłam się u wujka, inaczej bałabym się każdej jazdy... po prostu byłoby mi wstyd za moje błędy.;)
UsuńOjjj... to trzymaj te kciuki mocno (jeśli coś ma mnie ratować, to chyba tylko to, albo aż to... nie moja wiedza:D) Mam nadzieję, że Twoje kciuki nie są pechowe jak moje.:D
Teraz zmykam sobie jeszcze co nieco powtórzyć.;)
Dzięki za "rozmowę". Jeśli chcesz się o coś zapytać, to pytaj i tak jestem tu codziennie.:D
Podejrzewam, że facebooka założę dopiero po 21 maja, ale dam Ci jeszcze znać;)
Pa:)
jk
Mam nadzieję, że moje trzymanie kciuków pomogło i polski okazał się łatwy. ;)
UsuńEkhem... nie wiem jak to ocenić... napiszę co było: (pisałam to już na innym blogu, tylko skopiuję:))
UsuńBył "Potop" i "Wesele"... wybrałam to pierwsze, chociaż to najgorsza lektura (razem z "Ferdydurke")... Wydaje mi się, że polecenie było łatwiejsze, a jak będzie okaże się w czerwcu.:/ "Potop" - określić stan emocjonalny bohaterów w danej sytuacji i ich zachowanie (trochę streszczania i lanie wody); "Wesele"- rozmowa Poety i Gospodarza, określić ich pogląd na temat poezji narodowej i społeczeństwa (ale nie jestem pewna, czy tak dokładnie to brzmiało, bo koniec końców wybrałam "Potop". Długo się zastanawiałam, miałam nawet napisany wstęp do "Wesela" i jednak wybrałam Sienkiewicza... dlaczego nie mogło być dzieła z okresu romantyzmu np. "Dzidy" cz. III, albo "Kordian". Romantyzm wałkuje się prawie całą drugą klasę i każdy ma to w jednym paluszku... o losie:() A artykuł był o miłości.
Mam nadzieję, że Twoje kciuki są szczęśliwe i wyczarują 30%. :D W środę Twoje kciuki mogą odpocząć (przynajmniej ja tak myślę, nie wiem jak inni), jutro poproszę, żebyś je "trzymała" (trochę mniej niż dzisiaj;)), ale 12 (biologia roz.) i 19 (polski ustny) (i ewentualnie 18- chemia roz.- tylko nie wiem po co to zdaję, bo w końcu zdecydowałam się na inny kierunek... albo zaczęłam myśleć realnie:D) to wiesz, trzymaj je z całych sił... bo będzie masakra.:D
jk
Oj przesadzasz i tyle ;p 30% będzie na bank ;) No ja właściwie to nie wiem jak z tymi moimi kciukami. Wydają się być szczęśliwe, więc powinno być dobrze ;P I się tylko za bardzo nie stresuj. będzie dobrze ;)
UsuńJa wolę dmuchać na zimne, niż ogłaszać wszem wobec, że zdałam na pewno.:D Po co kusić los? (A ja jestem raczej pechowcem:)). Tylko Mam wrażenie, że większość wybrała "Wesele", a ja się zawsze w tarapaty pakuję... więc...
UsuńStresu nie ma... Jak zaczyna się pisać, to skupiasz się tylko na tekście, bo wiesz, że nic więcej nie da się zrobić...
Najlepiej dzisiaj koleżanka powiedziała: "Wolę pisać biologię, bo tam jestem ciekawa co będzie dalej, a w polskim... POTOP" :D
jk
Hah fajne ma podejście ta twoja koleżanka. Chyba faktycznie, większość raczej wzięło Wesele, no ale będzie dobrze. :D Głowa do góry
UsuńTa moja koleżanka idzie na medycynę, więc dla niej biologia i chemia jest przyjemna... Mam nadzieję, że jej się uda, bo na to zasługuje.:) Ok, ja lubię biologię (chemii nie znoszę), ale tylko anatomię człowieka, a zwierzątka i roślinki- to nie dla mnie. Dlatego rodzice mnie nie przekonają do swoich poglądów i kierunku studiów.:) Trudno, najwyżej po studiach za granicę wyjadę.:D
UsuńJa tak cały czas będę marudzić, panikować i śmiać się z siebie jaką głupotę popełniłam... to chyba taki "mechanizm obronny":)
Wnioskuję, że za rok też zdajesz maturę... z nową podstawą... współczuję.:/
jk
Oj tam, to dopiero za rok. Trochę wezmę się za naukę i na te 30% zdam, nie będzie tak źle. Wszystko idzie zdać, wystarczy mieć odpowiednie nastawienie ;P
UsuńJa ani biologi, ani chemii nie lubię, więc się nie będę wypowiadała może lepiej ;p Ale mało co, a poszłabym na biol-chem, a tak to jestem na mat-fizie. I nawet nie żałuję :P
Ooo... mat-fiz. Szczerze to się nie spodziewałam:)... mat-fiz i takie świetne opowiadania.:)
UsuńMoi rodzice też mnie chcieli mnie na mat-fiz posłać, ale się nie dałam.:D Z fizyki bym nie dała rady...
Tata cały czas powtarza, że widzi mnie na polibudzie, a później na budowie... tylko musiałabym nauczyć się bluzgać... przez 3 lata mi tak mówi.:D
A jakie plany na przyszłość? Jakie studia?
Ja Ci wróżę, że polski zdasz świetnie... antyhuman (sama tak ostatnio napisałaś:)) nie byłby taki twórczy.:D Skoro jesteś na profilu mat-fiz to nie musisz się za dużo uczyć do matury (chyba- tak mówią humany i biol-chemy). Jeśli jesteś zadowolona, radzisz sobie, to zdasz śpiewająco.:)
jk
Nie mam pojęcia jakie studia. Ja mam jeszcze czas ;p Ale myślę o zarządzaniu ;p
UsuńHah na mat-fizie wcale nie jest tak źle. Tylko 9 matematyk w tygodniu i 5 fizyk. Da się przeżyć.
Fajnego masz tatę, chociaż ci coś podpowie. Moi mi dają wolną rękę odnośnie wyboru studiów..
Jeśli chodzi o zdanie polskiego, to szczerze mówiąc średnio to widzę. Pisemny jeszcze jakoś dam radę, z ustnym może być gorzej..
W klasie maturalnej wezmę się za naukę i myślę, że jakoś dam radę zdać ;)
Sorry, że tak się wypytuję... jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.:)
UsuńJestem ciekawska i nieraz tak wypytuję.:D
jk
Spoko, mi to nie robi problemu. Jestem otwartą osobą. (podobno)
UsuńUwierz mi, gdybym nie chciała odpowiadać, to bym po prostu cię zignorowała. Tak, czasem tak robię ;p
Mi też się zdarza być ciekawską. Więc jak masz jeszcze jakieś pytania to wal śmiało;p
Uff... ok:) To jak później będę miała jakieś pytanie, to zapytam.;)
UsuńPewnie te osoby, które mówią, że jesteś otwarta mają rację (tak sądzę, bo pisałaś, że lubisz nawiązywać nowe znajomości)...
Ja tak chętnie pisze i wyrażam swoje opinie tylko dlatego, że jestem anonimowa... nie wiem dlaczego tak jest. Mam problem, żeby nawiązać nowe znajomości "na żywo". Z moimi przyjaciółkami nawijam jak najęta, ale żeby porozmawiać z osobą "tylko" znajomą- mam problem... nie znajduję z nią wspólnego tematu... Jestem trochę "aspołeczna":)
I widzisz- lubię wypytywać ludzi... jestem wścibska heh:D Tak samo jak wchodzę na jakieś artykuły (np. mało interesujące- polityczne) od razu przechodzę do komentarzy. Niektórzy mają ciekawe poglądy i dzielą się interesującymi wiadomościami...
A mat-fizy zawsze podziwiam...to trzeba mieć "mózg":)
jk
No coś w tym jest, że jestem otwarta. Z resztą sama to po sobie widzę. A mój instruktor dziś np mi powiedział, że brak mi wiary w siebie ;P I ma rację.
UsuńCoś w tym jest, że gdy się jest anonimowym, to jest łatwiej. Dlatego ja zaczęłam pisać blogi, bo nikt mnie nie zna, nie wytknie na ulicy, że to akurat ja.
Oj wścibskie to są starsze panie, które interesują się bardziej cudzym życiem niż swoim. Ty jesteś ciekawska ;p Ja rzadko czytam komentarze pod artykułami, bo niestety ale większość jest na poziomie gimbazy i rzadko można znaleźć jakieś ciekawe poglądy. Jeśli chodzi o to, że trzeba mieć mózg, to uwierz mi. Nie trzeba. Są i debile na mat-fizie. Normalka ;p
To prawda, że na poziomie gimbazy jest pełno komentarzy... dlatego ja czytam te które mają od 70% uznania wzwyż.:D Albo są najwyżej punktowane.:)
UsuńLudzie nie mieliby Cię za co wytykać na ulicy... a jeśli już to w "pozytywnym" aspekcie, ukazując szacunek względem Twojej twórczości... Uwierz, że to co piszesz jest wspaniałe i zawsze będę to podkreślać. :)
Brak Ci wiary w siebie podczas jazdy? Jak zdasz i trochę pojeździsz to zobaczysz jak będziesz śmigać.:D Ja ogólnie nie lubię jak muszę wyprzedzić rowerzystę... o zgrozo.:D Wtedy ja dostaję słowotoku i narzekam na rowerzystów.:D A kiedy zdawałam egzamin na szczęście padał deszcz i spotkałam tylko jeden taki ciężki przypadek... :)
A w codziennym życiu też brak mi wiary w siebie... niestety;/ Często mam też tak, że coś powiem, albo właśnie napiszę, a później mam wyrzuty sumienia, że mogłam kogoś czymś urazić i zadręczam się tym.
Sorry, że tak długo, ale pisałam wyczerpujący (jak dla mnie) komentarz u Panny Boop, a chciałam go "doprowadzić" do końca...
jk
Hah. Nie szkodzi. Oj długi musiał być ten komentarz ;p
UsuńZ tym brakiem wiary w siebie to mu cyhodziło raczej o moje życie prywatne, niż moje zachowanie za kierownicą ;p Ale podobno "jest lepiej" więc cieszmy się i radujmy z tego wszyscy.
Czekaj, czekaj. Ja tam coś przeczytałam "a jeśli już to w "pozytywnym" aspekcie, ukazując szacunek względem Twojej twórczości... " Dobrze, że dobrą chwilę temu skończyłam jeść moją kolację, bo jak nic wyplułabym na ekran laptopa.. Lubię twoje poczucie humoru, wiesz? Zabawne rzeczy mi tu piszesz moja droga ;)
Ja mam poczucie humoru? Hmm... lubię się śmiać (co tam, że mam brzydki uśmiech:D) i już mi się przez to zmarszczki robią.:D A dodając do tego moją tuszę, "rowy" są jeszcze bardziej widoczne.:D Ale ale... po maturze zaczynam się odchudzać... rolki i basen.:D To nic, że dzisiaj połknęłam całą czekoladę... nie będę sobie żałować, muszę się odstresować.:D Ale dzięki za taką opinię o mnie.;)
UsuńTa opinia o Twojej twórczości była jak najbardziej szczera, więc prawdy się tutaj nie wypieraj.:D
jk
Oj przesadzasz, przesadzasz. Ja się cały czas odchudzam a efektów brak. ;p
UsuńI że niby ja się wypieram prawdy? Pfff. Ja tylko się nie zgadzam z tym co mi tutaj piszesz ;p
Słodzisz mi i tyle ;p I nie marudź, że masz brzydki uśmiech, bo to nieprawda!
Koniec marudzenia. Myślimy pozytywnie ;)
Właśnie... myślimy pozytywnie! To Ty się z tym nie zgadzaj, a ja zostanę przy swojej opinii.:D A dlaczego mam nie słodzić? Jak kiedyś napisałam Ann, podziwiam osoby piszące opowiadania.:)
UsuńJa ostatnio przez miesiąc nie jadłam słodyczy:) i się "wyłamałam";/
Ale trochę mięśni zawsze się przyda... szczególnie tych brzucha, bo u mnie sama słoninka heh:D Jedynie o ręce się nie martwię, bo po tych wakacjach, jak wrócę do domu to chyba nie zdołam przez futrynę przejść... jak paker:D
jk
Yh dobra. Nie marudzimy już. Koniec marudzenia. ;p
UsuńJa ze słodyczami nie potrafię się rozstać, a złamane serducho temu rozstaniu wcale nie służy..
Jejku, jak już przypakujesz to zgłoś się do mnie, bo komuś trzeba dać wpierdol ;p
Ha ha... Ok. Zgłoszę się.:) Mam wujka ochroniarza... jest duuuży, mogę Ci go pożyczyć. heh...:D
UsuńOpowiadał kiedyś jaką akcję mieli z kolegami... chłopak na dyskotece zaczął się rzucać, wywracać stoły, wiesz... jaki on to nie jest... Jak ochroniarze go złapali, usiedli na nim, to już nie było tak wesoło. Musiał czuć upokorzenie kiedy (hmm... jak to powiedzieć) "narobił" w gacie.:D
To się nie ograniczaj, jedz. :) Najpierw wylecz problemy duszy, a później będziesz się martwiła o ciało.;)
CZEKOLADA=SZCZĘŚCIE i odstresowanie.:D
jk
Obawiam się, że gdyby twój wujek-ochroniarz się nim zajął, to niewiele z niego by zostało :p
UsuńCiekawa anegdotka hehe W sam raz na poprawę humoru.
Z tym leczeniem problemów duszy to może być ciężko, wiesz?
Pół dużej Milki karmelowej już nie ma( ale cicho, bo sie wyda...) :p
Oj, a co tam pół Milki? Ja wczoraj (ucząc się polskiego, a to w tej sytuacji odgrywa kluczową rolę) zjadłam całe Merci:) A później dziwić się, że jak kaszalocik wyglądam (nie marudzę, tylko się śmieję z siebie:D)... Mówię Ci, nie ograniczaj się, skoro w jakimś stopniu Ci to pomaga... później jak rozwiążesz ważniejszy problem, zajmiesz się tym mniej ważnym... wszystko po kolei:) A jeśli nie chcesz jeść słodyczy to może zajmij się czymś... hmm... no nie wiem... jakąś pracą twórczą? sportem? nowym rozdziałem? (poczekam, nie ważne ile:D)... Ja np. w wakacje jak mam dużo ruchu i mało nauki, to nie jem tak często słodyczy.:)
UsuńWczoraj Merci, dzisiaj czekoladka... co jutro... hmm jeszcze nie wiem (to zależy od tego jak mi pójdzie matematyka:D)...
Tylko nie myśl, że wyglądam jak jakaś gruba Amerykanka... 100kg jeszcze trochę przede mną:D
Dasz radę, wierzę w Ciebie:)
jk
Dobra, dobra. Ty moja droga lepiej zadanka z matmy licz, bo później będziesz miała pretensje do mnie. A jeśli można spytać, to skąd jesteś (moja ciekawska strona daje o sobie znać..)
UsuńI na poprawę humoru u mnie nic prawie nie działa. A do sportu jestem za leniwa :p Mówisz, że mam rozdział pisać? Toż to będzie katastrofa, chociaż nie. Dwa ostatnie rozdziały już były katastrofą.. to by było jeszcze gorsze. Oj ja coś czuję, że sobie poczekasz troszkę.. Moja wena jest na wakacjach i nie wiadomo kiedy wróci. Więc nie naciskaj, bo i tak niczego tym nie osiągniesz :p
Dobra rada... ale dla mnie jest już za późno.:D Przejrzę sobie np. tablice, żeby wiedzieć gdzie mogę rozpaczliwie szukać pomocy.:D
UsuńMożna spytać, pytaj o co chcesz.;) Jestem z Włocławka (tak, ten Włocławek gdzie jest słynny szpital i to my utopiliśmy Popiełuszkę- tak mówią górale:), a pewnej dziewczynie to jakże "urodziwe" miasto kojarzy się z keczupem włocławskim:)).
Przypominam, że miało być bez marudzenia.:D
Mam nadzieję, że Twoja wena nie dostała długiego urlopu... a może Ona już wraca, tylko na piechotę? W końcu do Ciebie dotrze, głowa do góry...;)
Dobrze, poczekam tutaj ( i o Prevcu też pamiętam... ciekawe ile bananów pochłonął podczas wakacji Twojej weny. Aż strach się bać.:D)...
Napisałaś "prawie"... trzymam za Ciebie kciuki, albo nie, bo moje są pechowe heh... to życzę Ci powodzenia.:)
Dzięki za poprawę humoru;)
Pa:D
Keczup włocławski jest the best. Mogę go jeść łyżkami (no dobra, przesadzam). Ej to właściwie nie mam do ciebie daleko :p Ja jestem z okolic Grudziądza.
UsuńJeśli chodzi o Prevca, to z tych 25 kg nic już nie zostało. Zbieram się w sobie, by coś na niego napisać, ale marnie idzie. Może jutro coś uda się napisać. To powodzenia jutro :*
Ooo... Grudziądz:) To rzeczywiście blisko.:D Byłam kiedyś w drodze powrotnej z... nie pamiętam, jakaś wycieczka PTTK:D Było zwiedzanie, ale my odłączyliśmy się od grupy i do jakiejś miłej kawiarenki poszliśmy.:)
UsuńAle jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, to w październiku wyląduję we Wrocławiu...:D
Matematyka zdana, jestem śreeednio zadowolona, ale zdana.:D
Na pocieszenie powiem, że ja też muszę coś dzisiaj zrobić (tzn. dokończyć polski). Też od dawna zbieram się w sobie, z marnym skutkiem... ale dzisiaj muszę.:D Także możemy "pocierpieć" razem- Ty, tworząc nowy rozdział; ja, kończąc moją pracę...:( Wytrwałości życzę:D
jk
Oooo. Wrocław powiadasz :) Mi się marzy Kraków, ale moi kochani rodzice nie chcą tego wcale do wiadomości przyjąć. No nic. Mam jeszcze rok, by ich przekonać.
UsuńNajważniejsze, że zdana. Moje kciuki pomogły, fuck yeah :D
Yh moja próba napisania rozdziału na Prevca nie była udana. Szybko się poddałam. Mam nadzieję, że jednak tobie lepiej pójdzie z pisaniem pracy na polski. ;)
A myślisz, że moi są zadowoleni? Ale to moja przyszłość i ja o niej decyduję.;) Z kierunku na jaki chcę iść też nie są zadowoleni, wszyscy próbują wybić mi ten pomysł z głowy...ale nie. Ja się nie poddam.:D
UsuńMoja mama ostatnio się spytała: "A może Gdańsk?"... już nie wytrzymałam: "Nie, bo do Gdańska jest za łatwy dojazd":D Już mam troszkę dosyć ich marudzenia, ale wiem, że później zatęsknię za domem...;) Ale ogólnie nie jestem taka, żeby nie wiem jak rozpaczać z powodu wyjazdu...
Co ja poradzę, że od zawsze ciągnęło mnie w góry i nie ukrywam, że to jest jeden z powodów wyboru południa Polski.:D
Jeśli marzy Ci się Kraków, to nie oglądaj się na rodziców.;) Męska decyzja: tak i koniec...
W końcu będą musieli pogodzić się z Twoim wyborem.:D Taki jeden przykład:
Siostra mojej przyjaciółki też zapowiedziała rodzicom, że chce iść na filozofię do Krakowa. Rodzice oczywiście się nie zgodzili, pozwolili jej złożyć papiery tylko do Torunia... ale ona po kryjomu złożyła też papiery do Krakowa.:D Dostała się, wyjechała...;) Teraz przeniosła się na studia do Wrocławia, do narzeczonego... rodzice przeżyli i mają się dobrze.:D
A marzenia są po to żeby je spełniać, więc walcz o swoje.;)
Jeśli nie udało się dzisiaj, to uda się następnym razem.:)
Widzisz, masz szczęśliwe kciuki (przynajmniej do matematyki:D).
jk
Hah. Nie mów tak głośno, bo jeszcze trochę i się obudzę bez kciuków, skoro są takie szczęśliwe ;p
UsuńA wiesz, ja już zdążyłam się do nich trochę przyzwyczaić i całkiem pomocne są.
Mnie ciągnie do Krakowa od początku gimnazjum, chociaż dopiero w zeszłym roku widziałam Kraków 'na żywo'. Mam takie trochę szalone plany na wakacje, by się przekonać, czy dam sobie sama radę na studiach tak daleko od domu, ale nie wiem. U mnie przed każdym dłuższym wyjazdem są wątpliwości i mi się strasznie nie chce. Ale na sam koniec jestem zadowolona ;p
Ja mam swoje marzenia i pomału robię wszystko, by je zrealizować ;)
Ha ha ha...:D Ja jestem raczej pechowcem niestety... albo to taka wymówka- winny się tłumaczy. heh:D
UsuńW góry zawsze mnie ciągnęło, od małego... nad Bałtyk mnie nie ciągnie.:) A na południu nie dosyć, że góry, to jeszcze do morza śródziemnego bliżej.:D A ta świadomość, że z Wrocławia jest 1,5 godz. drogi do Harrachova.:) Może na jakieś zawody się chociaż raz wybiorę, i jak starczy mi czasu to przynajmniej raz zdołam na nartki wyskoczyć.:D Dobra, koniec gdybania.:D
Szalone plany... chcesz się udać gdzieś z przyjaciółmi na kilka dni? Dasz radę.:D Ja planuję na początku września wyjazd z moimi 2 przyjaciółkami do Zakopca, bo będzie mniej ludzi po wakacjach.:D
Mi z kolei dwa razy nie trzeba powtarzać, żeby gdzieś jechać. Obojętnie z kim i obojętnie gdzie.:) Była jedna sytuacja, kiedy miałam obawy... ten pomysł nie współgrał z moimi przekonaniami, ale pojechałam. Nie żałuję. Ty też dasz radę:) Podróżowanie jest suuuper.:D Widzisz, dla tego zadowolenia z wycieczki warto się przemóc, przezwyciężyć lenistwo i strach.:D
jk
"ten pomysł nie współgrał z moimi przekonaniami"- to źle zabrzmiało... trochę jakbym należała do jakiejś sekty.:D Dokończę tą myśl: z moimi przekonaniami co do formy transportu... :)
Usuńjk
Oj tam, wcale to tak nie zabrzmiało. A nawet jeśli, to po co ty się mną kobieto przejmujesz? Nie warto. :p
UsuńI ty pisz to na polski, bo później będzie na mnie :p U mnie nie transport jest problemem (pociągi zawsze spoko), a raczej nocleg xD
No nic, zobaczymy, czy toważyszka mojej podróży nie zrezygnuje i czy rodzice sie zgodzą :p
Nocleg... najlepiej śpi się w namiocie- na swoim:)
UsuńA w obcych miejscach też nie lubię spać... to dziwne, ale zazwyczaj jak jadę gdzieś w nieznane mi miejsce to zabieram śpiwór i koc, żeby przykryć nieswoją pościel. heh:D
Życzę Ci, aby towarzyszka nie zrezygnowała (i żebyś przekonała rodziców nie tylko do tej wyprawy, ale też do Krakowa;))
To ja zmykam.
Pa:)
jk
I jak tam angielski? Moje kciuki chociaż troszkę pomogły?
UsuńOj pomogły:D Najłatwiejsza matura... sprawdzałam odpowiedzi- ze słuchu i czytania mam 1 bł. (patrząc na odpowiedzi podane w internecie. Ja cały czas upieram się przy swoim. Przeczytałam transkrypcje i zdania nie zmieniam.:)) Twoje kciuki tak mi pomogły (i innym), że trafił się list prywatny (a większość obstawiała oficjalny)... na szczęście. Prywatny to samo lanie wody.:D
UsuńTylko powiedz swoim kciukom, żeby zostały takie szczęśliwe jeszcze 12,16,19 i 21 maja.:D
jk
Cieszę się :D Szkoda tylko, że moje jakże szczęśliwe kciuki przynoszą szczęście innym, a swojej właścicielce nie chcą.
UsuńSpróbuję je przekonać, by nie traciły swojej szczęśliwej mocy. Tylko przypomnij mi wcześniej, że mam je trzymać, bo ja ostatnio z głową w chmurach chodzę i z moją pamięcią różnie bardzo bywa ;p
Ojj... bo kciuki są po to, żeby przynosić szczęście innym (Jak dobrze, że mogę korzystać z ich dobrodziejstwa. :D), a inni mają swoje kciuki po to żeby trzymać je za Ciebie. Musisz kogoś (kto ma szczęśliwe kciuki) poprosić o użyczenie ich siły. Chcesz poeksperymentować z moimi kciukami? Ok. Tylko obawiam się, że kiedy będę za Ciebie trzymała te moje nieszczęsne kciuki, możesz mieć jakiś niemiły incydent. Ale spróbować zawsze można, jeśli nie jesteś przerażona skutkami.:D Ja tylko ostrzegam, bo moje kciuki są pechowe i dla mnie i bardzo możliwe, że dla innych też.:D Ale cieszmy się, że je w ogóle posiadamy, więc: kciuku- Merci, że jesteś tu.:D
UsuńPrzypomnę Ci jutro o tych kciukach. Z moją pamięcią też różnie bywa...
Przepraszam, że nie odpisałam od razu po Twojej odpowiedzi (ale zaglądam codziennie)... nie miałam czasu i nadal go nie mam. Chyba dopiero po maturach odetchnę... A wiem, że jakbym zaczęła z Tobą pisać, to ciężko by mi było przestać.:D Na pocieszenie- za rok czeka Cię to samo... w czasie matur przeżywam ból istnienia.:D
A jeszcze co do trzymania kciuków za siebie, taka sytuacja mi się nasuwa: Kieruję się do swojej ławki na maturze, mijam kogoś z klasy, uśmiecham się... ta osoba widzi, że chcę jej dodać otuchy... pokazuję „pięści” i mówię: „trzymam za siebie kciuki”.
Dobra, jestem głupia, ale taka sytuacja mnie śmieszy. :D
Pa:)
jk
Twoje kciuki wykorzystam, ale jeszcze trochę ;p Najpierw zdaj maturę, później cię będę wykorzystywać xd
UsuńNic się nie stało, że nie odpisałaś od razu. Doskonale rozumiem,że nie masz czasu. Matura w tym momencie jest najważniejsza :D Z tym, że ciężko byłoby ci przestać to przesadzasz troszkę ;p
Nie wiem kogo chciałaś pocieszyć- mnie czy siebie xD Ale ja się niczego nie boję (no dobra, boję się, ale nie powiem czego) Maturę jakoś zdam, taki ze mnie ambitny uczeń Hehe. W klasie maturalnej zacznę się w końcu uczyć, co się będzie wiązało z moim zniknięciem na jakiś czas z blogosfery. Ale do tego czasu jeszcze daleko;p
Jeśli chodzi o tą sytuację, to bardzo pozytywna i miła. Szkoda, że nielicznych stać na taki gest. Ja w czwartek widząc koleżankę i kolegę z klasy maturalnej podeszłam na chwilę życzyć powodzenia. Niby nic, ale jednak choć odrobinę pomoże ;p
Siebie trochę też chciałam pocieszyć.:D Powtarzam- ból istnienia.:D Eee... ale matur się nie bój. 0 stresu, naprawdę (jeśli chodzi o pisemne...).:) Ja też jestem taka ambitna, że ho ho.:D Daleko do matury... tak się tylko wydaje. Ja też tak myślałam, a zleciało nie wiem kiedy...:( Polecam Ci, abyś wcześniej, na spokojnie zaczęła się uczyć... Kiedy tylko nadejdzie ten przełomowy moment, kiedy masz ochotę na naukę albo potrafisz się do tego zmusić (tak, w życiu ucznia taki przypadek zdarza się baardzo często.. u mnie występuje najczęściej dzień przed sprawdzianem po 22, a później siedzenie do 3 rano, a co tam:D) to to całkowicie wykorzystaj (nawet w obecnej klasie), a później będzie Ci łatwiej. Ja się tylko obijałam, a teraz żałuję.^^ (nadal to robię).
UsuńJeśli chodzi o tą sytuację (wymyśloną) to tam było: "trzymam za SIEBIE kciuki", chyba tego nie zauważyłaś.:) Ale tak na poważnie, to ja z koleżankami życzymy sobie powodzenia, przed maturą naprawdę uśmiechamy się do siebie, dodając sobie otuchy. Ja życzę znajomym, z całego serca, żeby dostali się tam gdzie chcą, a tym bardziej jeśli widzę, że na to zasługują.:) Na sprawdzianach też tak było.:) Takie życzenie sobie powodzenia pomaga, widzisz wtedy, że nie jesteś sama w tym bagnie.:D
Ja jestem nieśmiała, ale jak złapię "fazę" na gadanie, to pieprzę jak najęta.:D Kiedyś prawie na moim przystanku zapomniałam wysiąść, jak się zagadałam z koleżanką.:)
jk
A no widzisz, źle przeczytałam. Ale tak to już jest jak się jest chorym. To ostatnio mojemu instruktorowi, gdy zapytał czy mogę z nim jeździć o 7 odpisałam, że mam sprawdzian z historii i chyba sam rozumie. (co kompletnie nie miało sensu, ale ja już tak mam xd)
UsuńNo ja już zauważyłam, że jesteś wygadana. :D I dobrze, mi to nie przeszkadza. Hah ja raz się zaczytałam w telefonie, że bym przejechała mój przystanek xd Całe szczęście się w porę zorientowałam gdzie jestem :D
Jesteś chora? To się kuruj.:)
UsuńOj nie miało sensu... miało sens. Trzeba było powiedzieć, że poprzedniego dnia chciałaś się nauczyć na historię, ale tak zainteresowała Cię (co masz na historii teraz?) np. Konstytucja 3 maja, że przeczytałaś cały dokument, pisany dawnym językiem i nie zdążyłaś nauczyć się reszty... więc rano musisz się wykuć na blachę z pozostałych tematów i po prostu nie masz czasu...:D Trzeba jakoś kombinować, bo co miałaś mu powiedzieć "Nie chce mi się z Tobą jeździć. Wolę pospać.". :D Dlatego uważam, że Twoja wymówka była dobra.;)
Teraz to już na poważnie kończę.:D
Pa;)
Pamiętaj! Jutro biologia... Proszę Twoje szczęśliwe kciuki o wsparcie.:D
Usuńjk
Dobrze, dobrze. Ja i moje (szczęśliwe?) kciuki będziemy Cię wspierać ;)
UsuńAmnezja ???? Akurat musi nie pamiętać tych 3 pięknych lat swojego życia, Sandry i Michaela. Biedny skoczek dziewczyna, którą pokochał miłością od 1 wejrzenia i kochał ją jak nikogo innego na świecie, której chciał się oświadczyć nie pamięta go. Mam nadzieję że Megg wróci do zdrowia i wszystko przypomni sobie. Bardzo ciekawie piszesz, po prostu kocham to czytać, genialnie opisujesz to co się dzieje i potrafisz we mnie wzbudzić taką niesamowitą ciekawość. Czekam na next i zapraszam do mnie po-prostumniekochaj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńznalazłam czas i wpadłam.
OdpowiedzUsuńtą amnezją przypomniałaś mi moje pierwsze opowiadanie o skoczkach austriackich, w którym główna bohaterka doznała amnezji po wypadku na skoczni :) dzięki, miło jest wrócić pamięcią do swojego pierwszego dzieła :*
rozdział bardzo mi się podobał, jak każdy poprzedni. czekam na następny równie tak świetny jak ten.
współczuję Michaelowi :( biedny chłopak, mam nadzieję że się nie załamie..
pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę weny :*
Oj Madziu te fragmenty o granicy śmierci i życia są cudowne! Po prostu strasznie mi się podobają.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że uśmiercisz Meggie, ale na szczęście ją oszczędziłaś. To naprawdę cud, że przeżyła. I jeszcze ten fragment, że przeciągali wpisanie zgonu ze względu na Michiego, To było takie cudowne! Że on tak kocha i że zawsze jest przy niej kiedy tylko może.
Amnezja? Zapomniała najpiękniejsze 3 lata swojego życia spędzone z Michaelem. Musi być jej ciężko. Ale wyobrażam sobie, co on czuje... Biedactwa :( A co jeśli Meggi nie odzyska pamięci? Co wtedy zrobi Michie? I co zrobi ona sama? Przecież będzie się gubiła we własnym życiu. To takie przerażające.
No i jak zawsze ten piękny fragment z ich przeszłości. Michie taki zazdrosny ^^ Ale widać, że zakochał się na amen. Ale jak czytałam ten fragment to wszystko wydawało się być łatwiejsze... Bo Meggi nie straciła pamięci i była ze swoim blondynem.
Całuski :*
To nic że tak mało, liczy się treść :) Nie wiem dlaczego, ale główna bohaterka przypomina mi Ciebie :P A co do opowiadania, boskie <3 W jednej chwili już myślałam że umrze. A ten fragment z kuzynem, to się Michael wygłupił :/ Czekam na kolejny, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńHm główna bohaterka przypomina mnie? Pod jakim względem? Właściwie, to może coś w tym jest, bo bohaterom przekazuje moje cechy, więc i Meggi się odziedziczyło co nieco po mnie ;p
UsuńMasz rację. Michi się trochę wygłupił. Ale czy w prawdziwym życiu każdy związek zaczyna się idealnie? Ja myślę, że nie.
Kurcze no! Jak to amnezja! Michael ja juz stracil skoro ucielo jej 3 lata? A ona chce sie schronic w swoim domu u rodzicow? No nie moze byc! Ja tu chce love story! Chyba ze Michael bedzie sie na nowo staral o nia ;p to taka opcja tez mu pasuje hihihi
OdpowiedzUsuńczekam na nowosc ;*
inszaaa
Cholera, wstyd jak dawno mnie tu nie było;( Cała ja, zaniedbam wszystko dookoła. Ale zmierzam w dobrą stronę, więc mogę się zabrać do nadrabiania.
OdpowiedzUsuńI wiesz co? Można się pewnie spodziewać, że strzelę Ci jakiś idiotyczny komentarz o perukach, niezadbanych matkach, majtkach czy Freundzie na choince. Zaraz, Freunda tłuczączego bombki zafundowałam chyba komuś innemu. No, chyba że to nie był Freund, tylko Prevc, mniejsza;) Nie od dzisiaj wiem, że do ludzi normalnych nie należę.
Ale do rzeczy, to cudo jest tak wspaniałe, tak do mnie trafia, że wcale nie mam ochoty żartować.
Najbardziej te opisy jej myśli zza światów. Boże, to jest niepojęte jak można to zrobić tak dobrze, że ja nie wierzę, że to się tylko na fikcyjnym blogu dzieje.
I w ogóle miło dla serca się czyta, jak ludzie są dla siebie tak dobrzy jak tu, tak pełni wsparcia i empatii. Nawet ta znienawidzona powszechnie Sandra, no a przede wszystkim sam Gregor. Po tych wszystkich historiach z nim jako psychopatą czy bandytą;)
No i Michi- balsam dla serc, ale to chyba wiesz?
No, ale znęcasz się tu nad nim bardzo okrutnie. I ja serio myślałam, że Meg umrze właśnie w tym rozdziale, kiedy on już ma nadzieję, że będzie żyć. I że ciąg dalszy będzie jego otrząsaniem się, które chyba w ogóle nie będzie możliwe...
Ale na szczęście nie. Teraz może o nią powalczyć i oby skutecznie^^
Bo z pewnością czeka nas jeszcze wiele wzruszeń. A kto jak kto, ale ja mam predyspozycje do wycia;)
Trzymaj się;*
A, i przepraszam za moje gg, które jest wiecznie włączone w komórce nawet jak mnie nie ma.
Freund na choince, to chyba jednak nie u mnie ;p Jeśli chodzi o opisy zza światów, to swoją intuicję popieram opisami osób które bodajże to przeżyły i opowiadały o tym w jakimś filmie dokumentalnym, więc pewnie dlatego odnosisz takie wrażenie ;)
UsuńHm, wiesz, może i ludzie są dla siebie mili teraz, ale czy już zawsze tak będzie? No ja nie wiem, a raczej mam skłonności do znęcania się nad bohaterami ;p
Cieszę się, że jednak udało mi się ciebie w jakimś stopniu zaskoczyć. Gdyby Meggi umarła, to wszystko byłoby za proste.
Coś mi się zdaje, że będziesz miała jeszcze kilka okazji do wycia ;p Tak coś czuję.
Buziaki :*
Nie wiem, jak Cię przepraszać za moją nieobecność. Brak słów, brak usprawiedliwienia... Po prostu wybacz :<
OdpowiedzUsuńRozdział zdecydowanie zbyt krótki, o tak! :P Ale nie przejmuję się już długością, kiedy zachwyca mnie jakość, o tak! ♥ Rozdział jest wspaniały, zresztą jak wszystkie poprzednie. Wiem, że mój komentarz zapewne zginie we wszystkich pozostałych, i że moje słowa brzmią jak podlizywanie się, ale ten rozdział naprawdę jest niesamowity i taki prawdziwy! *---* Już sam początek to potwierdza - rzeczywiście takie jest życie ludzkie, że szybko się kończy i niektórych to załamuje, ale niestety niektórzy kompletnie się tym nie przejmują. Jednak w przypadku Meggi mnóstwo jest takich osób, które są w tej pierwszej grupie. Dziewczyna ma wspaniałego faceta, który kocha ją nad życie i przyjaciółkę, która to życie również by za nią oddała. Bardzo jej zazdroszczę, choć oczywiście nie tej sytuacji, w której się znalazła. Powracając do Sandry, to popieram dziewczyny z góry - pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem, w którym jest ona przedstawiona w tak pozytywnym świetle, ale w zasadzie bardzo mi się to podoba, bo Sandra-suka już dawno mi się znudziła, a tutaj jest ona taka pełna empatii, troskliwa, kochana, uczuciona, no cudo po prostu! :3 To samo Gregor, którego osobiście ubóstwiam, i który w końcu jest tym dobrym, a nie tym kobieciarzem, który zalicza fanki i jest materialistą. ;x
Dzięki Bogu, że Meggi wróciła do żywych! Wiedziałam, że jednak mnie nie zawiedziesz (i pewnie nie tylko mnie) i pozwolisz dziewczynie na 'drugie życie'. Chciałam jeszcze napisać, że kiedy pisałaś ten jeden wątek w związku ze śmiercią kliniczną, którą przeżyła blondynka, ja po prostu odpłynęłam..... Jak można tak dobrze pisać, no jak?! Jestem wzruszona do granic możliwości. 'Uczucie błogości osiągnęło apogeum i znalazła się przed obliczem stwórcy.' Dzięwczyno, to u mnie uczucie błogości osiągnęło apogeum i to ja stanęłam przed Stwórcą - Stwórcą najpiękniejszego opowiadania świata (czytaj Tobą), hahaha <3
Bardzo martwię się tą amnezją Meggi. Mam nadzieję, że to nie wpłynie aż tak źle na jej związek z Michim i przyjaźń z Sandrą. Oboje tak bardzo się o nią martwili, a teraz to wszystko, te trzy piękne lata miałyby tak po prostu zostać zaprzepaszczone..? O nie, ja na to nie pozwolę! XD To byłoby straszne, gdyby blondynka nie odzyskała pięknych wspolnień. Skoro chce zamieszkać z rodzicami, to źle wróży. Oby jak najszybciej zrozumiała, że Michael kocha ją nad życie, i że to z nim powinna zamieszkać i zacząć to 'drugie życie', czyli najpiękniejszy dar, jaki mogła otrzymać od Stwórcy, którego dane jej było spotkać.
Jejku, umieram w rozkoszy...<3
I zapraszam na strefę, choć z niechęcią, bo mój rozdział przy tym wypada co najmniej żałośnie :/
No teraz to przesadziłaś. Tyle słodzenia, że do końca miesiąca nie tknę już słodyczy chyba ;p
UsuńA tak na serio to aż się zawstydziłam. Nigdy nie spodziewałam się, że kiedykolwiek komuś spodoba się to co piszę i nie, wcale nie dlatego, że brak mi wiary w siebie (a brak), ale dlatego, że ze mnie taki antyhuman i zbytnim potencjałem nigdy się nie wykazywałam.
Przeczytać takie słowa od osoby, która tak cudownie wykreowała bohaterów i pisze tak świetne opowiadanie to dla mnie niemal zaszczyt. Najbardziej mnie cieszy, że fragmenty, które sprawiały mi największą trudność podobają wam się najbardziej.
Jeśli chodzi o stwórcę najpiękniejszego opowiadania świata, to chyba jednak nie ja nim jestem, ale i tak dziękuję :*
Jeśli chodzi o postać Sandy, czy nawet Gregora, to one po prostu musiały być mega pozytywne, w przeciwnym razie to opowiadanie by było bardzo smutne i bardziej jak 'Trudne sprawy', niż jak romantyczna historia o miłości.
Amnezja Meggi jest elementem kluczowym tego opowiadania. Bohaterowie powrócili do tzw punktu wyjścia (no, Meggi wróciła) i to tylko od Michiego zależy jak to się dalej potoczy ;p
Myślę, że jeszcze nie raz pewnie będziecie przeze mnie płakać. (a może nie)
Buziaki :*
No to teraz się dopiero zacznie. Meggi jest totalnie zagubiona, a lepiej prędko nie będzie. Trzy lata z życia wyjęte to jest szmat czasu i ogarnąć się w tej sytuacji będzie bardzo trudno. Co prawda zawsze pozostaje nadzieja, że pamieć jednak jej wróci, ale - kiedy. Za rok, dwa, trzy, pięć... Może nigdy. I teraz jest mega ważne zadanie dla jej rodziny i przyjaciół (że o Michim nie wspomnę). Oni muszą ją delikatnie uświadomić w sytuacji, jaka panowała przed wypadkiem, pomóc się w tym odnaleźć. Haha. No zabawne. Jak na przykład Sandra ma jej pomóc, skoro Meggi się wydaje, że wcale jej nie zna. Nie zaufa chyba tak z dnia na dzień obcej osobie.
OdpowiedzUsuńCiężko im będzie. Wszystkim.
buziak :*
Oj, amnezja... nie za dobrze, ale trzeba się cieszyć, że w ogóle się wybudziła! szkoda mi tylko Michaela, no bo Meggie się wybudziła, jest w świecie żywych, ale go nie pamięta, to musi być dla niego na prawdę okropne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te opisy jak Michi i Meggie się poznawali, cudowne są! Michi jest zawsze taki słodki <3
Rozdział bardzo mi się podoba pomimo, że nie grzeszy długością ;p
A nieprzeczytane blogi myślę, że większość autorek Ci wybaczy, bo nadrabiasz cudownymi rozdziałami :))
Świetny rozdział! Cieszę się, że Meggi się wybudziła, tylko niepokoi mnei ta amnezja... oby była ona tylko chwilowa, bo jeśli nie dla Michiego zapewne będzie to ciężkie do zniesienia jak i dla Sandry, której również nie pamięta, ehh.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale brak czasu, co doskonale rozumiesz.
Do następnego! :*
Pamiętam, jak gdzieś kiedyś napisałaś, że dzidziuś to nie będzie jedyna rzecz, którą straci Meggi, ale przyznaję, że zupełnie, ale to zupełnie nie spodziewałam się, że ona może stracić pamięć. W dodatku z całego okresu, kiedy formowało się jej obecne życie. W ogóle nie pamięta Michiego, Sandry ani swojego życia w Austrii, a przecież to wszystko złożyło się na to, kim jest obecnie. Bez tych wspomnień znów jest nastolatką, która dopiero poznaje świat. No i właśnie tak ją pokazałaś, co niesamowicie mnie urzekło. To jej znamienne 'Chcę się zobaczyć z moją mamą'. Chciała do domu, gdzie czuła się bezpiecznie i dobrze, bo tam było życie, które pamiętała. Tylko że jej życie już od dłuższego czasu toczyło się w zupełnie innym miejscu i, pomijając ostatnie wydarzenia, a raczej nieporozumienia, było to jak najbardziej szczęśliwe życie. Tylko że ona teraz czuje, że do niego nie pasuje, przerażają ją nieznane twarze, które wmawiają jej coś, czego ona nie pamięta. Ciekawa jestem, bardzo ciekawa, czy zaryzykuje i zostanie wśród nich, aby spróbować odzyskać te zapomniane lata, czy jednak przestraszy się zupełnie i wróci do domu. Właściwie nie wiem, co sama zrobiłabym na jej miejscu. Jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Podobnie jak Michi. Nie dość się już nacierpiał, kiedy drżał ze strachu o jej życie? Wybudziła się, żyła i wydawało się, że w końcu będą razem szczęśliwi, że koszmar się skończył, a tymczasem ona go w ogóle nie pamięta. Ba, ona się go boi. Biedny chłopak. Mam nadzieję, że kiedyś mu to odpowiednio wynagrodzisz :D
OdpowiedzUsuńCzęść wspomnieniowa mnie natomiast rozbawiła. Nie spodziewałam się, że taki zazdrośnik z tego Michaela. W dodatku zaczął robić wyrzuty dziewczynie, która w żaden sposób nie była mu winna wierności. Taki niezwykle słodkie to było i pokazywało, jak wiele ona dla niego znaczy. Zresztą on dla niej też. Zakochali się jak wariaci i ta miłość powinna dalej trwać, a tymczasem została przerwana w tak brutalny sposób.
Na koniec dodam jeszcze, że zakochałam się w tym opisie z początku rozdziału. Tym jak opisałaś jej ostatnią drogę do światła. Ten głos, który ją trzymał i jej próbę odejścia, kiedy go zabrakło. Po prostu coś cudownego.
Zdecydowanie czekam na ciąg dalszy.
Cześć, ostatnio zostałam nominowana do Liebster Award, i moim zdaniem było nominować 11 innych blogów. Jesteś jedną z osób nominowaną przeze mnie :) Ale co to jest LBA? "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. (...) należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. (..)" Ja postanowiłam się w to bawić,mam nadzieje że i ty się ucieszysz i weźmiesz udział w tej akcji. Pytania i więcej informacji znajdziesz na http://oni-razem-na-zawsze.blogspot.com/ ;))
OdpowiedzUsuń